Zjadłam pączki za 11 złotych od Magdy Gessler, żebyście wy nie musieli
40 osób w kolejce przed wejściem. Godzina stania na 15-stopniowym mrozie. Jeden pączek za 11 złotych. To wszystko w Tłusty Czwartek w najbardziej znanej cukierni Magdy Gessler "Słodki Słony". Czy warto marznąć i wydać krocie? Spieszę z odpowiedzią.
Tradycja w narodzie wciąż żywa! Skąd to wiem? Mimo pandemii koronawirusa oraz pierwszego od lat ataku zimy, Polacy chętnie świętują w tłusty czwartek. Kolejki przed cukierniami, chociaż na kilka osób, to normalny widok w ten dzień. W Warszawie nawet termometr pokazujący rano -15 nie odstraszył fanów słodkości.
Jedną z najbardziej znanych cukierni w stolicy jest ta należąca do Magdy Gessler. "Słodki Słony" na ulicy Mokotowskiej słynie z dwóch rzeczy w tłusty czwartek - z najdroższych pączków w Warszawie oraz gigantycznych kolejek. W 2021 roku nic się w tej kwestii nie zmieniło. Mimo to byłam nieco zaskoczona, gdy podjechałam o 7:55 (na 5 minut przed otwarciem) pod cukiernię i zobaczyłam w kolejce przed wejściem 40 osób.
"Raz w roku można się poświęcić" - usłyszałam od dziewczyny, stojącej na samym końcu.
Siarczysty mróz, kolejka na minimum godzinę stania i wczesna pora. Długo nie trzeba było czekać na pierwsze nerwy. Okazało się, że cukiernia gwarantowała, że jeśli ktoś zamówi pączki wcześniej, to w tłusty czwartek nie będzie musiał czekać w kolejce i odbierze swoje zamówienie szybciej. Coś jednak poszło nie tak i pani, która liczyła na błyskawiczne załatwienie sprawy (do tego stopnia, że poprosiła taksówkarza, by na nią chwilę poczekał), musiała stanąć w gigantycznym sznurku ludzi i uzbroić się w cierpliwość. Dopiero po pół godzinie stania uformowała się druga, znacznie krótsza kolejka, a pracownicy cukierni zaczęli zapraszać po odbiór tych, którzy złożyli zamówienie przed tłustym czwartkiem.
Kolejkowicze zapytani przeze mnie, po co właściwie stoją na mrozie, gdy choćby kilka metrów dalej w cukierni z tradycjami u Bliklego nie ma żywego ducha, odpowiadali niemal jednogłośnie, że dla nich Magda Gessler oraz jej wyroby to synonim jakości. Inni słyszeli, że to właśnie w "Słodkim Słonym" zjedzą najlepsze pączki, więc postanowili to sprawdzić. A zaporowa cena? "Ten raz w roku można".
Nie pozostało mi nic innego, jak ten "raz w roku", odstać swoje i spróbować pączków za 11 złotych (dwa lata temu kosztowały 9 złotych). Kolejka przesuwała się dość szybko, po 40 minutach byłam już blisko celu, czyli charakterystycznych czerwonych drzwi, a po godzinie miałam pudełko z pączkami w ręku.
Udało mi się dowiedzieć, że pączki u Magdy Gessler smażone są na gęsim smalcu. Cukiernia zapowiadała na tłusty czwartek 4 rodzaje popularnej słodkości - z nadzieniem malinowym, czekoladowo-śliwkowym, różanym i ajerkoniakowym. O godzinie 9 można było nabyć jedynie dwa ostatnie smaki. Za 4 pączki zapłaciłam 44 złote. I był to jeden z najmniejszych rachunków w danej chwili. Osoby kupujące pączki przede mną i po mnie wychodziły z wielkimi pudłami i zawartością portfela pomniejszoną o 150-200 złotych. Po wyjściu z lokalu moim oczom ukazała się tak samo długa kolejka, jak przed godziną.
W końcu najważniejsze - degustacja! Do dziś pamiętam smak malinowych pączków od Magdy Gessler, więc oczekiwania miałam spore. Niestety różane i ajerkoniakowe im nie sprostały. Na pewno były świeże, ale to zdecydowanie za mało, by zachwycić za tę cenę. Z ajerkoniakowego pączka nadzienie wylewało się od pierwszego gryza. Nie przekonał mnie jednak alkoholowy, zbyt wyraźny jak dla mnie, posmak. Z kolei w pączkach z różą do najważniejszego trzeba się było sporo "dogryźć". Nadzienie wydawało się nienaturalne, wręcz perfumowane. Na plus dla pączków Gessler można dodać aromatyczną skórkę pomarańczową.
Ceny pączków w Warszawie wahają się średnio w okolicach 3-4 złotych. Za 11 złotych za sztukę spodziewałabym się co najmniej płatków róż w opakowaniu, skoro róży nie czuć w nadzieniu. Podziwiam ludzi, którzy marzną co roku w kolejce i wydają krocie na pączki u Magdy Gessler. Być może to magia nazwiska, a może podążanie za tłumem. Ja raczej tego nie powtórzę. Po co, skoro to pączek jak pączek, tylko trzy raz droższy niż wszędzie.