Zjadłam pączki za 9 złotych od Magdy Gessler. Nie chcę już jeść innych!
Nie są tanie, ale ten jeden raz w roku absolutnie warto. W internecie wylewa się hejt na cenę pączków w cukierni "Słodki słony". Komentarze musiały dodać osoby, które nigdy ich nie jadły.
Wydawałoby się, że pączki to towar ogólnodostępny. Każdy może zjeść dowolną ilość, kiedy tylko zechce. Mimo to w ten jeden czwartek w roku panuje absolutne szaleństwo. Na chwilę zapominamy o tłuszczu, cukrze, kaloriach oraz o tym, że czasy PRL-u i kolejek już dawno za nami. Są miejsca, gdzie po pączki trzeba stać kilka godzin i zapłacić niemałe pieniądze za chwilę kulinarnej przyjemności. Jednym z nich jest należąca do Magdy Gessler warszawska cukiernia, prowadzona przez jej córkę, Larę. Cena okrągłej słodkości z nadzieniem to 9 złotych. W sieci nie brakuje komentarzy, że to gruba przesada.
Tak, sama byłam mocno sceptyczna. Gdy usłyszałam, że reporter WP jedzie w Tłusty czwartek, by zobaczyć długie kolejki i skosztować pączków za 9 złotych, pierwsza drwiłam z tej sytuacji. "Czym one mogą się różnić od innych, że kosztują aż tyle?" - myślałam. Wszystko zmieniło się, gdy owe słodkości trafiły na stół w redakcji.
Pierwszy kęs i od razu kubki smakowe poczuły wylewające się nadzienie. Nie był to dżem czy konfitura, jak jeszcze przed chwilą w pączkach kupionych w "zwykłym" sklepie. Były to najprawdziwsze maliny. Świeży, miękki pączek wydawał się wręcz ciężki od ich ciężaru, a z drugiej strony zadziwiał lekkością i świeżością smaku.
Powiedzieć, że był pyszny, to nie powiedzieć nic. Od razu przypomniałam sobie słowa mojej babci i mamy, które zawsze twierdziły, że lepiej zjeść raz coś droższego, ale pysznego niż zapychać się byle czym.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
I faktycznie! Odkąd spróbowałam zaledwie kęsa pączka od Magdy Gessler, przestaje dziwić się ludziom, którzy od wczesnych godzin rannych ustawiają się w kolejce, nie zważając na chłód i astronomiczną z punktu widzenia przeciętnego zjadacza pączków cenę.
Nieco przypadkiem wybrałam w tym roku pączka jak ze złota, ale jego smak będę pamiętała jeszcze długo po Tłustym Czwartku. A na pewno dłużej, niż trzy inne, które zjadłabym za tę samą cenę, zapychając się kaloriami. Od tego roku zdecydowanie stawiam na jakość, a nie ilość. Moja linia mi za to podziękuje (portfel już nie).