Cierpliwie czekała na szczepienie. Po nim spotkała ją niespodzianka
Maryla Rodowicz dołączyła ostatnio do grona zaszczepionych Polaków. Artystka przyjęcie pierwszej dawki uwieczniła na zdjęciu, a w nowym wywiadzie powiedziała o tym, co działo się chwilę później.
Program szczepień rozkręca się, dlatego coraz częściej słyszymy o znanych Polakach, którzy doczekali się swojej pierwszej dawki szczepionki. Artur Barciś "gehennę z covidem" kończył 140 km od Warszawy, bo takie miejsce wskazał mu system. -  Chciałbym pokreślić, że to nie jest indywidualna sprawa każdego z nas. To sprawa dotycząca całego społeczeństwa, bo chodzi o to, żebyśmy się wszyscy uodpornili na tego wirusa. Jeżeli osiągniemy tzw. odporność stadną, to w ten sposób wirusa pokonamy - mówił aktor w rozmowie z WP.
Po pierwszej dawce jest już także Maryla Rodowicz. Podobnie jak Barciś jechała do punktu szczepień znacznie oddalonego od Warszawy. Rodowicz szczepiła się w Wałbrzychu, w Centrum Nauki i Sztuki Stara Kopalnia. Tam, jak wspomina w nowym wywiadzie, czekała ją niespodzianka.
Zobacz: Afera szczepionkowa – złota "18-tka"
Rodowicz o przyjęciu szczepionki rozmawiała z "Twoim imperium". Przyznała, że czuje się dziś dobrze, choć dopiero co media donosiły, że miała "lekki NOP".
Artystka zaznaczyła, że na swoją kolej cierpliwie czekała i nie kuszono ją propozycjami wcześniejszego przyjęcia szczepionki - jak stało się w przypadku grupy 18 znanych w Polsce twarzy, co wywołało potężną aferę. O dniu szczepienia Rodowicz mówi:
- W takiej dużej hali kręciło się mnóstwo lekarzy i pielęgniarek, oczywiście wszyscy w maseczkach. Cała ekipa była szalenie miła. A po szczepieniu ustawiła się do mnie długa kolejka po autografy, znacznie dłuższa niż ma to miejsce po koncercie. W sumie było bardzo przyjemnie.
Rodowicz odpowiedziała też na pytanie o to, jak przeszła COVID-19. Lekko nie było.
- Choroba trwała około miesiąca. Nie miałam problemów z oddychaniem, ale była gorączka i bóle głowy, czyli typowe objawy. Ale najgorsze były zawroty głowy. Te objawy neurologiczne mam zresztą do dzisiaj. Muszę uważać, ale to tylko rano. Później to mija - relacjonuje.
- To jest naprawdę straszna choroba, ludzie codziennie na nią umierają - komentuje Maryla, która pandemii nigdy nie bagatelizowała.