Danuta Martyniuk teraz musi ugłaskać synową. Ma ważny powód
Nie milkną echa rozprawy sądowej Daniela Martyniuka i Eweliny z Russosic. Tym razem nie chodzi o majątek, a o coś wiele ważniejszego. Rodzice bezrobotnego Martyniuka juniora czują się skrzywdzeni.
Gdy Danuta Martyniuk wyszła z sądu, gdzie usłyszała, że jej syn będzie musiał płacić ponad 3 tysiące złotych alimentów miesięcznie, była wściekła. Wiedziała, że Daniel nie dołoży ani złotówki, bo nie brudzi rąk pracą. "Od kogo chcą pieniędzy? Od Zenka!" - grzmiała. Poniesiona emocjami grzmiała na Ewelinę i jej rodziców, pokazywała reporterom smsy od dziewczyny, nie miała hamulców.
Teraz gdy emocje opadły, chyba zrozumiała, że musi obrać inną taktykę, bo chodzi o coś o wiele ważniejszego, niż pieniądze. Danuta Martyniuk wraz z mężem mogą widywać wnuczkę Laurę tylko przez 3 godziny w tygodniu. W dodatku w oddalonych od ich Grabówki o 400 kilometrów Russocicach.
- A co jak dziecko będzie akurat spało? Chciałabym zabierać Laurę do nas, by wiedziała, że jest kochana, chodzić z nią na spacery, czytać bajki. U nas by miała idealne warunki do wychowania. Jeszcze niedawno proponowałam Ewelinie, że ja będę zajmować się małą, a ona będzie mogła poświęcać czas na studiowanie. I tak teraz uczy się online, więc dziecko byłoby dopilnowane i najedzone, ale wolała słuchać swoich rodziców - mówi w rozmowie z "Super Expressem".
Jak podaje gazeta, Danuta zaznacza, że życzy byłej synowej jak najlepiej. Pewnie żona Zenka zrozumiała, że karty rozdaje rodzina Eweliny, więc musi próbować ją ugłaskać, jeśli chce być babcią na pełen etat.