Duffy opowiedziała o tym, jak została porwana i zgwałcona. Nie chce już tego ukrywać
- Chciałam zmienić i wymazać swoje nazwisko, uciec do innego kraju, by zostawić przeszłość za sobą i nie być dla nikogo problemem - opowiada Duffy. Brytyjska piosenkarka opisała swoją traumatyczną historię.
Kilka tygodni temu Duffy opublikowała na Instagramie pierwszy od lat wpis. Zdradziła, że została odurzona narkotykami, porwana i zgwałcona, a potem była przetrzymywana przez kilka dni. Miał ukazać się wywiad z artystką, którego udzieliła jednemu z dziennikarzy miesiące wcześniej. Wygląda jednak na to, że wywiad się nie ukaże. Duffy swoją historię spisała i opublikowała na specjalnej stronie internetowej.
Zobacz: Pierwsza wizyta u adwokata. Kobiety płaczą i powtarzają to samo
Duffy na Instagramie opublikowała czarno-białe zdjęcie, a w opisie umieściła tylko link do strony. Na duffywords.com można przeczytać, co dokładnie działo się w jej życiu. Przeżyła ogromną traumę, ale wreszcie chce o tym opowiedzieć.
Brytyjska artystka zniknęła z życia publicznego w 2011 r. W długim wpisie wyjaśnia, że nie chciała nikomu mówić, co przeszła. Rozważała zmianę imienia i nazwiska, wyjazd z kraju i rozpoczęcie wszystkiego od nowa. Przyznała, że nie wyobrażała sobie sytuacji, gdy po wszystkim wraca do życia publicznego, a w mediach udziela wywiadów, w których przedstawia jakąś zmyśloną historyjkę.
Wszyscy pytaliby przecież, dlaczego nie było jej tyle lat.
"Uważałam, że publiczne przedstawienie mojej historii zniszczy mi życie. Bardziej niszczyło je jednak ukrywanie tego, co się stało. Jestem przekonana, że zabija mnie niemożność śpiewania. Muszę być silna i stawić czoła swoim lękom. Wiem, że nie mogę się wymazać z życia. Muszę żyć, być szczera i mieć wiarę, że będzie dobrze - wyznaje.
"Gwałt pozbawił mnie praw człowieka. Doświadczyłam życia w strachu. To już odebrało mi jedną trzecią życia" - dodaje.
Co się stało?
Duffy wyznaje, że w dniu swoich urodzin (nie podaje których) została odurzona narkotykami w restauracji. Porywacz podawał jej narkotyki jeszcze przed 4 kolejne tygodnie. W tym czasie wywiózł ją z Wielkiej Brytanii. Nie pamięta, jak wsiadała do samolotu ani jak wyglądała droga do hotelu.
"Zostałam wniesiona do pokoju, a gdy oprawca wrócił, zgwałcił mnie. Pamiętam ból i to, że próbowałam być przytomna. Utknęłam z nim w jednym pokoju na cały następny dzień. Nie patrzył na mnie" - opowiada.
Pisze, że chciała uciec z hotelu, ale nie była w stanie. Bała się, że policja tylko zaszkodzi, że zostanie jeszcze bardziej skrzywdzona.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
"Nie wiem, skąd miałam siły, by przetrwać te dni, ale czułam obecność czegoś, co pomogło mi przeżyć. Wróciłam z oprawcą do kraju. Byłam spokojna i zachowywałam się normalnie, jakby nic się stało. Gdy wróciłam do domu, mogłam już tylko usiąść, gapić się i zachowywać jak zombie. Wiedziałam, że jestem w ogromnym niebezpieczeństwie; upewnił mnie w tym, że chce mnie zabić" - czytamy.
Duffy wyznaje, że nie czuła się bezpiecznie, by iść na policję. "Gdyby coś poszło źle, byłabym martwa; on by mnie zabił. Nie mogłam ryzykować, że nie przyjmą mojego zgłoszenia, albo że historia trafi do mediów. Musiałam kierować się instynktem" - pisze.
Policja w końcu dowiedziała się o sprawie. Artystka powiedziała o tym policjantce w momencie, gdy pewna osoba groziła Duffy, że wyjawi jej historię. Wygląda na to, że wtedy jeszcze nie wszczęto śledztwa. Duffy wspomina, że niedługo później trzech mężczyzn próbowało włamać się do jej domu i to wtedy powiedziała innej policjantce o gwałcie i dlaczego boi się o swoje życie.
"Tożsamość sprawcy znana będzie tylko mi i policji" - zaznacza Duffy.
Żyjemy w okrutnym świecie
Brytyjka wyznała też, że pierwszą osobą (spoza policji), której powiedziała o tym, co przeszła, była psycholożka, która specjalizuje się w leczeniu traum.
"Bez niej mogłabym nie przetrwać. Było duże ryzyko, że popełnię samobójstwo" - pisze.
Duffy przyznała, że po porwaniu i gwałcie tygodniami nie odzywała się do drugiego człowieka. Siedziała zamknięta w domu. Gdy już zdecydowała się zdjąć piżamę, od razu ją paliła i zakładała nową. Opisuje, że nie czesała włosów, dlatego wkrótce całkiem je zgoliła.
"Dzielę się tym, bo żyjemy w okrutnym świecie, a ja już nie wstydzę się tego, że ktoś mnie tak bardzo skrzywdził. Wierzę, że gdy ktoś mówi prosto z serca, to inni otworzą na niego swoje. Moja historia jest mroczna, ale opowiadam o niej z głębi mojego serca - dla mojego życia i życia wszystkich tych, którzy przeszli podobne cierpienie" - podkreśla.
Ktoś zapyta: a gdzie była jej rodzina? Duffy odpowiedziała, że ci, którzy chcieli pomóc, byli za daleko. Tych, których miała blisko, odtrąciła, ukrywając się. Przyznaje, że długo nie była sobą.
"Gwałt jest jak długo trwające morderstwo. Żyjesz, ale jesteś już martwy. Ekstremalnie długo trwało to, by pozbierać się z tych drobnych kawałków" - opisuje.
Duffy w swojej opowieści przyznaje, że nie wie, czy kiedykolwiek wróci do śpiewania, choć gdy to robiła, czuła się jak wolny ptak. Dodaje, że nawet gdyby wróciła, nie będzie tą samą kobietą, którą pamiętają fani. Prosi, by ludzie nie oceniali jej po tym, co napisała, bo nie robi tego pod publiczkę czy dla zysku. Dzieli się jedynie swoją historią, jako część leczenia traumy.
Artystka wyznała, że po jej pierwszym wpisie o porwaniu odezwało się do niej mnóstwo osób, które mają podobną historię z przemocą seksualną w tle.
Dodała też, że nie będzie już więcej oświadczeń i wywiadów w tej sprawie.
"Teraz mogę już zostawić tę dekadę za sobą. Niech to już zostanie przeszłością. Mam nadzieję, że nie będzie już pytań "gdzie jest Duffy". Już wiecie. Jestem wolna" - napisała na koniec.