"Przy mnie kobiety tracą swój blask"
Dla odmiany trzecia żona Edwarda Linde-Lubaszenko zapadła mu w pamięci wyjątkowo pozytywnie.
- Była najbardziej w porządku. Myśmy się rozstali z powodu niezgodności serologicznej. Ona bardzo chciała mieć dziecko, ale to było niemożliwe. Po kolejnym poronieniu zaproponowałem, żeby znalazła sobie kogoś innego, kto będzie miał odpowiednią grupę krwi. Zresztą tak zrobiła i nasze córki chodziły do tej samej szkoły muzycznej. Spotykaliśmy się na szkolnym korytarzu - relacjonował artysta.
To był czas, kiedy Linde-Lubaszenko miał już córkę z czwartego małżeństwa, z aktorką Beatą Paluch, która była jego studentką. Po kilkunastu latach porzuciła sławnego męża i odeszła do innego.
- Mam taką teorię, że przy mnie kobiety po prostu tracą swój blask i muszą szukać sobie mężczyzn, przy których będą wyglądać efektownie - tłumaczył aktor swoje małżeńskie porażki.