Bogumiła Wander
Jak się pani odnalazła w TVP na Woronicza?
BW: Bardzo dobrze! Bo wiele osób poznałam już wcześniej na festiwalach. Edyta Wojtczak była bardzo skromną i sympatyczną osobą. Po mnie przyszła ze Śląska Krysia Loska, no i Janek Suzin, taki opiekuńczy i dobry jak starszy brat. Irena Dziedzic, ogromna indywidualność , prowadziła wtedy własny program „Tele-Echo“.
Jak wówczas wyglądało wasze studio?
BW: Mieliśmy stolik i dwa fotele, ale również stała tam kanapka, na której można się było zdrzemnąć w trakcie długich dyżurów. Potrafiłam spać w pełnym makijażu i fryzurze, prosiłam chłopców z realizacji, żeby mnie tylko obudzili parę minut przed wejściem na antenę. Wstawałam, poprawiałam loki, siadałam przy stoliczku i zapowiadałam dalej.
Czytałam też w książce „Prezenterki“, że kiedy prowadziliście Sylwestry w studio TVP, to w przerwach między wejściami, odsuwaliście tę kanapę i tańczyliście.
Tak, realizatorzy za szybą puszczali nam muzyczkę i tańczyliśmy.
Ale w ogóle z realizatorami mieliśmy znakomite relacje i kiedy np.pojawił się debiutujący na antenie Tomasz Lis, to wrzucili mi na monitor na żywo relację ze studia, w którym on się przygotowywał do występu.