Ikona powróci do TVP? Rozmowa Ewy Wojciechowskiej z Bogumiłą Wander
Bogumiła Wander
Pani Bogumiło, kiedy prześledziłam pani karierę telewizyjną, to wydaje mi się, że miała pani troszkę łatwiejszy start niż pani koleżanki. Bo dzięki bratu Włodzimierzowi, który grał w zespole Niebiesko-Czarni miała pani okazję dużo wcześniej wejść do świata ówczesnego show-biznesu.
B.W.: Tak, rzeczywiście poznałam wielu fantastycznych ludzi. Bywałam z bratem na festiwalu w Opolu. Tam poznałam Czesia Niemena, który jeszcze nie był za bardzo znany, ale chodził z takim wąsem i wołali na niego „Zgól wąs!“. Pamiętam też jak na jednej z prób, stałam sobie grzecznie z boku, a scenografka Teresa Zygadlewicz zauważyła mnie i zawołała: „Chodź, siadaj tutaj z nami“, a jeden z jej znajomych powiedział wtedy: „No, jak to na tym świecie jest? Dlaczego te wszystkie Wandery są takie ładne?“ I od razu napięcie puściło i śmiałam się razem z nimi.
Ale znany brat nie pomógł pani w załatwieniu pracy w telewizji?
BW: Oczywiście, że nie. Wtedy odbywały się konkursy na prezenterów. Kiedy byłam na trzecim roku studiów filozoficzno-humanistycznych, wysłałam swoje zdjęcie na taki właśnie konkurs w łódzkim ośrodku telewizyjnym. Eliminacje odbywały się w malutkim studio, do góry siedziało jury, którego nawet nie widziałam. Zadawali mi mnóstwo dość trudnych pytań i obserwowali mnie w kamerze. Widocznie im się spodobałam, bo wybrano mnie z 270 osób.