Bogumiła Wander
Naprawdę nie miałyście żadnej pomocy z TVP?
BW: Nie! O wszystko musiałyśmy zadbać same! Co jakiś czas odbywały się spotkania ze wspaniałą kostiumografką Xymeną Zaniewską, która zawsze nam tłumaczyła, że powinnyśmy być ubrane skromnie, a jeśli któraś będzie miała za długie doklejone rzęsy, to ona przyjdzie i powyrywa! Ale jeśli chodzi o charakteryzatorki, to były wspaniałe panie w TVP, ale proszę pamiętać, że wtedy mnóstwo programów szło na żywo, np. programy rozrywkowe czy Teatr Telewizji i one musiały tych wszystkich aktorów pomalować i miały pełne ręce roboty.
Właśnie tak pomyślałam, że wtedy każdy program, który był w telewizji był absolutnym hitem! I nikt nie musiał się martwić czymś takim jak oglądalność, która dziś spędza sen z powiek każdemu, kto pracuje w tv.
Ależ o tym się w ogóle nie mówiło. Wtedy był w Polsce jeden program i kiedy była nadawana Kobra czy Teatr TV, to ulice pustoszały, bo wszyscy siedzieli przed ekranem.
Mam też wrażenie, że wy wszyscy prezenterzy telewizyjni byliście taką jedną wielką rodziną, co w dzisiejszych czasach jest również nieprawdopodobne, bo każdy w telewizji jest dla siebie konkurencją.
Tak, to prawda. My się rzeczywiście przyjaźniliśmy, bywaliśmy u siebie w domach. Nikt nikomu nie zazdrościł. Zresztą, w całym środowisku tzw.show-biznesu tak było. Szczególnie było to widać na festiwalach opolskim i sopockim. Kiedy już skończyła się transmisja telewizyjna, całe środowisko muzyczne i dziennikarskie spotykało się w słynnymi Piekiełku i tam się bawiliśmy do rana, a Ubecja deptała nam po piętach i pokrzykiwała, że „to tak nie wypada“!