Felicjańska wściekła za publikację taśm z jej zatrzymaniem
Pod koniec ubiegłego roku Ilona Felicjańska i jej mąż Paul Montana trafili do amerykańskiego aresztu. Do sieci dostało się nagranie z zatrzymania, do dziś celebrytka utrzymuje, że tak naprawdę nic się nie stało, a sprawę niepotrzebnie rozdmuchano.
- To była kolejna sprzeczka, kolejny wypity alkohol, kolejne nieradzenie sobie z tymi emocjami, z tym pokładem miłości i pasji, których nie potrafiliśmy z siebie wydobyć. To było zamieszanie związane z tym, że bez żadnego powodu do tego więzienia trafiliśmy. Nie mamy do tej pory żadnych oskarżeń - powiedziała Ilona w programie "Uwaga!".
Jej mąż zapytany o wydarzenia tej nocy dodaje:
- Troszeczkę za szybki byłem do tego, żeby zadzwonić po policję. Oboje byliśmy pod wpływem alkoholu, myślałem, że uspokoją sytuację.
Przypomnijmy: 18 grudnia Ilona i Paul zostali zatrzymani na Florydzie. Zarzut? Naruszenie nietykalności cielesnej. Para trafiła na kilka dni do aresztu, z którego wyszła za kaucją wpłaconą przez znajomych. Wyniosła ona 3 tys. dol. Z informacji, które dotarły do mediów, wynika, że między parą doszło do sprzeczki. Felicjańska miała być pod wpływem i w dodatku pogryzła męża w łydkę.
Ostatecznie prokurator nie wniósł żadnego oskarżenia. Para publikowała zdjęcia z amerykańskich wakacji i wszystko pewnie nie byłoby tak kompromitujące dla Ilony, gdyby nie nagranie, które dostało się do sieci.
- Jakim sk...elem trzeba być, żeby to wyciągnąć i pokazać, nie mając świadomości, że ogląda to matka, że mogą to obejrzeć dzieci. Kompletny brak człowieczeństwa, kompletny brak empatii - powiedziała w TVN-ie Felicjańska, zapominając prawdopodobnie, że wszystko zaczęło się od tego, że kolejny raz sięgnęła po alkohol i to ona ponosi odpowiedzialność za swoje wybory.
W 2010 r. Ilona Felicjańska została skazana na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata za spowodowanie kolizji pod wpływem alkoholu. Wtedy wyjawiła, że cierpi na chorobę alkoholową i od tego czasu otwarcie mówi o swojej walce z uzależnieniem.