Julia Wróblewska o swoich zaburzeniach. Tak szczera jeszcze nie była
Choć Julia Wróblewska kojarzy się większości z filigranową, zadowoloną z życia blondynką, jej historia to znacznie więcej. Pierwszy raz tak szczerze i otwarcie opowiedziała o swoich problemach.
Julia Wróblewska na świeczniku jest od najmłodszych lat. Zadebiutowała już jako zaledwie kilkuletnia dziewczynka. Urocza, uśmiechnięta, filigranowa blondynka - taką ją pamiętamy. Minęło jednak trochę czasu i, choć wizualnie aktorka nie przeszła spektakularnej wizualnej metamorfozy, w jej życiu sporo się pozmieniało. Wcale nie jest ono tak beztroskie, jak mogłoby się wydawać.
Julia Wróblewska w końcu zebrała się na odwagę, by w rozmowie z portalem dziendobry.tvn.pl opowiedzieć o swoich problemach. Jest poważnie. - Uważam, że powinno się to normalizować. Kiedy dowiedziałam się o mojej diagnozie, wstydziłam się tego. Chodziłam po cichu do psychologa i psychiatry. Po jakimś czasie dojrzałam na tyle, że wiele osób może mieć tak, jak ja. Mało się o tym mówi, mało osób pokazuje, jak to jest żyć z czyś takim i że to nie zawsze jest takie, na jakie wygląda. Osoba, która zmaga się z problemami ze zdrowiem psychicznym, w oczach innych ludzi nie może przecież być uczesana i w makeupie, żeby się z tym zmagać - mówiła aktorka.
I choć Julia Wróblewska wciąż nie zdradziła, co tak naprawdę jej dolega, postanowiła nieco o tym opowiedzieć: - Są różne zaburzenia, różne choroby i nie wszystkie to depresja. To dopiero stygmatyzacja. Ja cierpię na zaburzenie osobowości. Nie mówię jeszcze jakie, bo to zaburzenie jest stygmatyzowane. Mało osób wie, co to jest. W tym zaburzeniu emocje są niestabilne. Mogę być w świetnym humorze, a za chwilę ryczeć, nie wiadomo dlaczego.
Problemy Julii zaczęły się, gdy jej rodzice się rozwiedli. Miała wtedy zaledwie 12 lat: - Moje problemy zaczęły się mniej więcej, kiedy miałam 12 lat, czyli po rozwodzie moich rodziców. Mogłam wpaść w szkołę i w pracę, i w harowanie cały czas. Ale na pewnym etapie, jakieś dwa lata temu, przeszło to w inną stronę – nie miałam siły pracować i nie mam nadal siły. Ale powoli wszystko wraca do normy.
Polskie gwiazdy na wakacjach. Tak wypoczywają w pandemii
Julia Wróblewska powiedziała także, jak wyglądają obecnie jej relacje z innymi ludźmi: - Mam problemy z lękiem przed odrzuceniem, lękiem separacyjnym i stałością obiektu. (...) Czasami potrafię zapomnieć o osobie, z którą się widziałam. Orientuję się później, że nie kontaktowałam się z przyjaciółmi przez miesiąc. Nie to, że zapomniałam o nich, ale moja głowa zachowuje się wtedy, jakby zniknęli.
Zaburzenia osobowości nie pomagają też w budowaniu trwałych relacji. Aktorka opowiedziała, jak w jej przypadku wygląda bycie w związku: - Najtrudniej jest mi przy odrzuceniu, przy porzuceniu przez kogoś bliskiego lub przy kłótni, kiedy muszę kogoś porzucić. Najgorzej, kiedy jest to toksyczna relacja, bo do takich mnie ciągnie przez to wszystko. Przyciągam takich ludzi, bo łatwo wywołać u mnie reakcję emocjonalną. Ludzie, którzy się tym żywią, przychodzą i kleją się jak muchy. Najtrudniej mi przy porzuceniu, wtedy jestem na skraju i jest mi ciężko przy rozstaniach.
Aktorka wspomniała również o swoim byłym chłopaku, którego ochoczo przedstawiła fanom w Interniecie. - Najgorsze jest to, jaki bałagan robię w takich stanach. Zależałam się miesiąc i schudłam strasznie. To było po zerwaniu. Nie obwiniam chłopaka. Ale była tragedia wtedy. Nawet się nie zorientowałam, kiedy moje mieszkanie zmieniło się w jaskinię. Leżałam pod kocem i patrzyłam w ścianę godzinami i czekałam, aż będę mogła zasnąć. I tak mijały dni. Zbieram się z rozstania kilka miesięcy – codzienne płakanie w poduszkę, impulsy i chodzenie na imprezy. Po ostatnim zerwaniu we wrześniu zbierałam się do grudnia. Kiedy się ustabilizowałam emocjonalnie, poinformowałam wszystkich jednym zdjęciem. To nasza sprawa, jak się rozstaliśmy, ale się rozstaliśmy i to tyle. Nie chcę wprowadzać mediów w te sferę mojego życia - skomentowała.