Kamil Sipowicz zapewnia, że ma kontakt z Korą. "Jest życie po śmierci"
Od śmierci Kory minęły już 3 miesiące. Nie wszyscy jednak zdążyli uporać się z pustką, która po niej została. Mąż artystki, Kamil Sipowicz, zdobył się na szczere wyznanie. Twierdzi, że ma z nią personalny kontakt.
Kora odeszła 28 lipca tego roku. Od tamtej chwili jej nazwisko nie schodzi z ust Polaków. Nie brakuje wspomnień i żalu nad pustką, którą po sobie zostawiła. Po długim czasie o tym, jak radzi sobie po śmierci ukochanej, opowiedział Kamil Sipowicz. Jak twierdzi, czuje jej obecność i to nie tylko duchową.
ZOBACZ TAKŻE: Rodzina, artyści i fani pożegnali Korę. "Umarła moja rockowa matka"
Kilka dni temu informowaliśmy o tym, że Kamil Sipowicz kontaktuje się ze swoją żoną. Filozof wierzy, że Kora wciąż nad nim czuwa. Mimo że nie nie ma jej fizycznie obok, czuje jej obecność.
Teraz tłumaczy, dzięki czemu taka relacja po śmierci jest możliwa. Wszystko sprowadza się do zależności zachodzących w fizyce kwantowej.
– Odczuwam łączność z Korą. Personalny kontakt. Nie tylko z energią, ale też z osobą, więc nie mogę jako filozof powiedzieć, jaka to jest rzeczywistość. Czy jest to rzeczywistość duchowa czy to są na przykład światy równoległe i to się zgadza, powiedzmy, ze współczesną fizyką kwantową... Ale ta rzeczywistość istnieje i istnieje wpływ ludzi zmarłych na nasze życie, na pewno – mówił w rozmowie z RMF FM.
Sipowicz nie kryje rozżalenia i tego, że tęskni za Korą. Kilka miesięcy po jej odejściu ciągle nie może pogodzić się z jej utratą. Wyznał nawet, że w ich domu niczego nie zmienił.
– Na razie zostawiłem rzeczy po Korze tak jakby była. Dobrze się z tym czuję, że zostały jej rzeczy, energia, ubrania – zapewnia.
Śmierć wokalistki zaprzepaściła ich wspólne plany na życie. Walka ukochanej z nowotworem jednocześnie uświadomiła im, jak bardzo są ze sobą związani.
– Myśmy z Korą zawsze do siebie mówili, że jedno bez drugiego nie może żyć. Jak ja umrę, to Kora też nie będzie mogła żyć i ja mówiłem to samo. Okazuje się, że istnieje życie po śmierci. Żyję, ponieważ czuję opiekę i ochronę Kory. Byłem w tak skrajnych sytuacjach przez ostatnie dwa miesiące, że bez jej pomocy prawdopodobnie bym nie przeżył, więc wydaje mi się, że jej zależy na tym bym żył, działał, był aktywny. Mógłbym zaszyć się na Roztoczu, ale Kora by tego nie chciała – powiedział Sipowicz.
Kamil wyznał także, że od kilku lat prowadzi pamiętnik. Na razie jednak nie jest gotowy, żeby pokazać go światu.
– Od pięciu lat piszę dziennik. Będę chciał go wydać, ale to są tak bolesne sprawy, bo to pięć lat choroby Kory. Sam boję się do niego zaglądać, nie jestem na to gotowy. Wydam go może za rok, dwa – wyznał filozof.