Zakupy robiła sama
Choć mogłoby się wydawać, że życie żony ambasadora jest usłane różami, w przypadku Bosackiej nie było tak kolorowo:
- Niektórzy myślą, że żona ambasadora jest noszona w lektyce i ma kamerdynera. Gotowałam sama, zakupy robiłam sama, jak trzeba było - odwoziłam dzieci do szkoły. Naczynia też same się nie zmywały, więc mieliśmy rozpisany grafik zmywania, ambasador też - powiedziała.