Henryk Machalica kochał konie
Henryk był oddanym aktorem i kochał swoją pracę, ale jeszcze bardziej ciągnęło go na wieś do ulubionych zwierząt. Aktor urodził się i wychował w małej wiosce na Śląsku. Choć od dziecka uwielbiał obserwować pędzące wierzchowce, nauczył się na nich jeździć dopiero w wieku czterdziestu lat. Piękna pasja skończyła się tragicznie.
"Odpoczywam na koniu, mimo że jeździectwo wymaga dużej koncentracji" - tłumaczył w jednym z wywiadów. "Tu się zawsze ma do czynienia z żywym stworzeniem, poruszającym się po nierównym terenie i nigdy nie wiadomo, co się może zdarzyć."
Henryk fascynowała szybkość. Siadając za kierownicą lub trzymając wodze lubił upajać się pędem. "Sama obsługa konia wymaga ogromnej energii i siły fizycznej. Ale... jeśli jeszcze zdążę w życiu, to własnego konia będę miał" - wyznał i marzenie spełnił.
Powtarzał, że chce umrzeć na scenie, ale jego śmierć miała związek z tragicznymi w skutkach wypadkiem. Cała Polska była wówczas poruszona zdarzeniem. "Ojciec leżał w stajni, początkowo podejrzewano zawał, bo chorował na serce, a on, spadając z konia, skręcił sobie kark, połamał kręgosłup, był cały sparaliżowany. Najpierw przewieźli go do szpitala MSW, a stamtąd do Konstancina i w tym Konstancinie leżał siedem miesięcy. Jakiś miesiąc przed śmiercią zadzwonił do mnie z wyrzutem, że jest już bardzo zmęczony" - opowiadał "Wyborczej" jego syn Krzysztof.
Aktor odszedł 1 listopada 2003 roku. Urna z jego prochami została złożona na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.