Marilyn Manson miał gwałcić asystentki i narzeczone. Sąd nie dał wiary jednej z nich
W ostatnim czasie Marilyn Manson został oskarżony przez kilka bliskich mu kobiet o gwałt, molestowanie i znęcanie się. Na kontrowersyjnym muzyku wciąż ciążą poważne zarzuty, ale jeden pozew właśnie został oddalony. Rzekoma ofiara nie potrafiła przekonać sądu do swojej racji.
Jako pierwsza publiczne oskarżenia pod adresem Mansona wysunęła na początku roku Evan Rachel Wood. Aktorka była niegdyś jego narzeczoną i dopiero po latach wyznała, że tkwiła w toksycznym, przemocowym związku. Później Briana Warnera (prawdziwe imię Marilyna Mansona) oskarżyła inna aktorka Esme Bianco. Gwiazda "Gry o tron" miała być więziona, okaleczana i zmuszana do seksu.
Podobne zarzuty przedstawiła publicznie i w sądzie była asystentka Mansona. Na fali oskarżeń wypłynęła też anonimowa kobieta, określana w mediach jako Jane Doe. Złożyła ona w czerwcu pozew, ale po trzech miesiącach sąd w Los Angeles go oddalił.
Rzekoma ofiara twierdziła, że poznała Mansona w 2011 r. Podobno wdała się z nim w intymną relację, która miała się przeistoczyć w prawdziwe piekło. Warner miał ją zmuszać do "ekstremalnie częstego seksu". Kobieta twierdziła, że w nocy budził ją średnio co dwie godziny i domagał się stosunku. "Modliła się, by Warner stracił przytomność w trakcie zbliżenia, by mogła się wymknąć i zasnąć na kilka godzin" - napisano w pozwie.
ZOBACZ TEŻ: Paulina Gałązka: nas aktorki nazywa się histeryczkami, gdy wyznaczamy swoje granice
Jak donosi TMZ, sąd oddalił jej pozew, powołując się na prawo przedawnienia. Poza tym kobieta nie przedstawiła przekonujących dowodów na to, że "pamięć o gwałcie została stłamszona na 10 lat". I dopiero po wyznaniach innych ofiar Mansona Jane Doe miała sobie przypomnieć, że też przeżyła to samo.
To jednak nie koniec. Sąd dał bowiem kobiecie 20 dni na ponowne złożenie skargi i rozwianie obaw dotyczących jej rzekomo wypartych wspomnień.