Ruszyło go sumienie. Oddał się w ręce policji
Zgodnie z zapowiedziami, Marilyn Manson oddał się w ręce policji. Czyżby muzyka dopadły wyrzuty sumienia? Najwyraźniej, ale w nie w sprawie, o której zapewne myślicie.
Kłopoty Mansona z prawem zdają się nie kończyć, a kolejnych zarzutów przybywa. Kontrowersyjny muzyk zmierzy się przed sądem z oskarżeniami dotyczącymi napaści, jakiej rzekomo miał się dopuścić wobec kamerzysty, plując na niego podczas koncertu w New Hampshire w sierpniu 2019 roku.
Choć nakaz aresztowania ciąży na nim od 1,5 roku, sprawa gwiazdy rocka dopiero teraz ma szansę trafić na wokandę. Na mocy wcześniejszego porozumienia Manson dobrowolnie stawił się na policję. Magazyn "People" donosi, że muzyk wyszedł za kaucją, ale przedstawiciele służb podobno doceniają fakt, że dzięki decyzji muzyka mogą doprowadzić ciągnącą się od 1,5 roku sprawę do finału.
Środowisko filmowe mówi „stop” przemocy na uczelniach
Artyście grozi kara pozbawienia wolności poniżej jednego roku oraz grzywna w wysokości do 2000 dolarów. Prawnik muzyka ponownie podkreślił, że zarzuty wobec jego klienta są śmieszne i wyssane z palca. Niemniej, Manson jest "gotów do współpracy z władzami".
Gest skruchy nie wybiela jednak kontrowersyjnego artysty. Zwłaszcza w świetle ostatnich zarzutów, z którymi się mierzy. Przypomnijmy, że skandalista został oskarżony przez kilka kobiet o wykorzystywanie seksualne, znęcanie się, bicie, przemoc psychiczną i zmuszenie do zażywania narkotyków.
Wśród ofiar Briana Warnera, bo tak naprawdę nazywa się muzyk, są m.in. aktorka Evan Rachel Wood, Ashley Walters, Esmé Bianco czy Sarah McNeilly. W efekcie Manson został wyrzucony z wytwórni płytowej i został bez wieloletniego menadżera. Zarzuty kobiet są porażające, ale tu muzyk wszystkiemu zaprzecza i konsekwentnie nie przyznaje się do winy.