Meghan mówi o prawie do prywatności. Mocny fragment wywiadu
Choć wywiad, którego udzielili Meghan i Harry wielu uznało za wstrząsający, zawiera jeszcze wiele wątków, które nie zmieściły się w jego głównej części. Meghan wyraziście zarysowała, z czym musiała się mierzyć i gdzie stara się stawiać granice.
Nie milkną echa głośnego wywiadu, jakiego udzielili Oprah Winfery Meghan i Harry. Podczas szeroko omawianej rozmowy padło wiele szczerych wyznań i gorzkich słów. Światło dzienne ujrzało też wiele aspektów, które sprawiają, iż opinia publiczna prawdopodobnie inaczej spojrzy na funkcjonowanie rodziny królewskiej i motywację podejmowanych przez małżonków działań.
Meghan wyjawiła także, że jej życie jako narzeczonej, a potem żony księcia, dalece odbiegało od bajki przeniesionej do życia. Księżna nie kryła, że wyśrubowane wymagania, ciągłe ocenianie i brak zrozumienia bardzo utrudniało jej wdrożenie się do życia w pałacu i ciągłego życia na świeczniku.
Choć wywiad był bardzo intymny, a para opowiedziała o niejednej prywatnej, a nierzadko bolesnej sprawie, Winfrey nie miała wątpliwości, że małżeństwo zrobiło to, by wyraźnie nakreślić granicę. Określili jasno o czym i w jakim stopniu chcą mówić, a co ich zdaniem jest przekroczeniem tych granic.
Kryzys w rodzinie królewskiej. Autorka książki o Meghan ostro o monarchii
Meghan w niepublikowanym wcześniej fragmencie rozmowy wyjaśniła swoje funkcjonowanie w mediach bardzo obrazowo. – Myślę, że każdy ma podstawowe prawo do prywatności – wyznała. – Na przykład, kiedy w pracy na biurku masz zdjęcie dziecka i kolega mówi: "och, jaki uroczy malec, mogę zobaczyć twój telefon, żeby obejrzeć resztę jego zdjęć"? Odpowiadasz: "nie, to zdjęcie jest tym, którym nie mam problemu się z tobą dzielić". Przecież nikt wtedy nie będzie naciskał, skoro pokazałaś jedno zdjęcie. Nie będzie wystawał pod domem albo zatrudniał ludzi, którzy będą siedzieć w krzakach i czyhać na ciebie z aparatem. Podobnie w mediach społecznościowych, jeśli udostępniasz serię zdjęć, które chcesz pokazać, nie oznacza to, że przyzwalasz na włamanie się i oglądanie wszystkiego, co masz w telefonie. Tu chodzi o zrozumienie i szacunek – podkreśliła stanowczo.
Żona Harry’ego odniosła się także do krążących w mediach doniesień o jej podejściu do prywatności. – Stworzyli fałszywą narrację. Nigdy sama nie mówiłam o prywatności. Zakładałam, że to naturalne do zrozumienia – kontynuowała.
Jednym z największych zarzutów Meghan wobec rodziny królewskiej jest brak dostatecznej ochrony. Nawet nie tyle w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale ochrony przed nieprzychylną opinią publiczną czy jeszcze bardziej nieprzychylną prasą. Nie kryła, że czuła się celem ataków, często o podłożu rasistowskim.
Usilne śledzenie ich przez paparazzi, węszenie, wyciąganie na światło dzienne korespondencji, która powinna pozostać prywatna, wszystko to wpływało na zdrowie psychiczne i formę księżnej. W końcu, gdy była już w takim stanie, że jej psychika stała się poważnym zmartwieniem, małżonkowie postanowili ustąpić z książęcych funkcji i usunąć się z życia na królewskim świeczniku. Po takich rewelacjach nikt chyba się już nie dziwi, że zdecydowali się na ten bądź co bądź drastyczny krok.