Nie tracił nadziei
O tym, że jest chory, dowiedział się przypadkiem - gdy brał udział w akcji zorganizowanej przez Radosława Pazurę i chciał oddać krew, poinformowano go, że jest zarażony wirusem HCV. Kozłowski diagnozę przyjął ze spokojem.
- Nie dyskutuję z wyrokami. Warto pamiętać, że w chwili poczęcia dostajemy nowe życie i nową śmierć. Należy żyć tak, jakby każdy dzień był ostatnim. Mam jeszcze trochę do zrobienia. Trzeba
żyć i dawać świadectwo - mówił.
Poddał się leczeniu, ale rokowania lekarzy nie były optymistyczne.
- Gasł na naszych oczach. Od jakiegoś czasu żył ze świadomością śmierci i chyba już był bardzo zmęczony walką - wspominał Tomasz Karolak w "Gazecie Lubuskiej”.