Piotr Kupicha
Mówisz, że tak zwane „5 minut” zespołu Feel jest wyjątkowo długie. Faktycznie, w Polsce w kulminacyjnym momencie chyba osiągnęliście wszystko, co taki zespół mógł osiągnąć. Macie jeszcze przed sobą jakieś niedoścignione cele?
My jako Feel na wielu płaszczyznach czujemy się bezpiecznie. Można to przekładać na pieniądze, czy spokój ducha, ale tak się właśnie po tych 10 latach czujemy. Wybiegamy bardzo mocno w przyszłość, chcemy kolejnej „dychy” w dobrym zdrowiu i żeby zespół dalej tak funkcjonował jak teraz, bo przecież zawsze można wrócić do grania za 5 piw (śmiech). Nie mamy na co narzekać.
A propos dobrego zdrowa, Twoim hobby są maratony i wspinaczka?
Wspinaczka, lekkoatletyka, maratony, rower krosowy.
Po to, żeby dobrze wyglądać na scenie?
Przede wszystkim po to, żeby półtorej godzinny koncert nie był podzielony na dwa etapy – euforia że stoję na scenie i po drugiej piosence czuję, że brakuje mi mocy. My jesteśmy – odczytajcie to jak chcecie – bardzo „czystym” zespołem. Potrzebujemy naturalnych bodźców, które płyną z głowy i z ciała, żeby 1,5h to był taki szybki rollercoaster.
Czyli nie do końca „rockowy” styl życia…
Już te czasy bardzo rock’n’rollowe mamy za sobą. Wspaniale się bawiliśmy, ale do czasu. Teraz została dyscyplina i fajna relacja w zespole, oraz dziesięć milionów wspomnień.