Policja wkroczyła do akcji
Rodzina opuściła lokal przy asyście funkcjonariuszy. Ze sobą zabrali tylko najpotrzebniejsze rzeczy, a po resztę mieli wrócić 8 maja.
- Tylko że 6 maja dostaliśmy SMS, że rzeczy musimy zabrać następnego dnia. 8 maja pani Agnieszka miała wyjechać na turnus rehabilitacyjny z synem i wrócić dopiero 27. Zatem jedyną szansę odebrania swoich rzeczy mieliśmy w dniu koncertu w Kwidzyniu. Nie było możliwości, żebyśmy zdążyli na czas. Mimo wszystko mąż wsiadł w nocy w samochód i przyjechał do Kołobrzegu. Pod blokiem przy śmietniku zauważył już wystawione rzeczy z mieszkania, również nasze. W mieszkaniu była już ekipa Pani Wróblewskiej i wystawiała przez próg część naszych rzeczy, nie wpuszczając męża do środka. Oznajmiła, że resztę rzeczy odbierzemy po jej powrocie - żali się Rzemek-Urbanowicz.