Życie jak z "Richiego Richa"
Pozycję piosenkarza potwierdziła wyjątkowo udana trasa koncertowa. Niemal wszystkie koncerty wyprzedały się w stu procentach, według brytyjskiego dziennika "Guardian" światowe tournée zarobiło 53 miliony dolarów.
Nie udałoby się to bez grona oddanych, nastoletnich fanów – choć być może uczciwiej byłoby napisać: "fanek". Dziewczyny swoje uwielbienie dla piosenkarza wyrażały przede wszystkim głośnym piskiem, niemal zagłuszającym utwory wykonywane przez Biebera na scenie. Podobny hałas towarzyszył też kolejnej trasie artysty. Po wydaniu nieco bardziej tanecznej płyty "Believe" Justin zmienił swój image. Wyprostowaną grzywkę zastąpiła krótka, lekko zaczesana do tyłu fryzura. Dojrzewający wokalista na scenie zaczął chwalić się umięśnionym torsem. Z 67 koncertów promujących płytę wykręcił niemal 70 milionów dolarów – podaje branżowe pismo "Pollstar"
Oddanie fanów i fanek piosenkarza coraz częściej opisywały media. "New York Times" już w 2010 roku zauważył popularność słowa "Bielieber", będącego połączeniem nazwiska artysty z czasownikiem "believe" (wierzyć). Określało ono grupę najbardziej fanatycznych wielbicieli artysty, wyjątkowo aktywnych w mediach społecznościowych.
Ich rozwój pomógł Bieberowi w zbudowaniu popularności. O tym, w jaki sposób ich użyć, decydował w dużej mierze Scooter Braun. Manager Justina stwierdził, że najlepiej dać fanom wrażenie dostępu do prywatnego życia swojego idola. W rozmowie z "New York Times" nie ukrywał, że pierwsze filmiki na kanale artysty specjalnie były nagrywane kiepskimi kamerami. Dzięki temu fani mieli łatwiej zidentyfikować się z muzykiem. Zdarzało się też, że ten zwracał się do swoich wielbicieli bezpośrednio. Wszystko to działo się na kilka lat przed startem Instagrama, gdzie takie zabiegi stały się codziennością. Bieber chętnie wdawał się też w pogawędki z fanami na Twitterze. W 2013 roku muzyk stał się najchętniej obserwowaną osobą na tym portalu – wyprzedzając w rankingu Lady Gagę.
Otoczony uwielbieniem rówieśników Bieber rzadko spotykał na swojej drodze osoby zbliżone do niego wiekiem. "Cały czas spędzam z dorosłymi. Czasami wydaje mi się to zabawne, ale czasem myślę sobie, że chciałbym spędzić trochę czasu z przyjaciółmi w moim wieku" - mówił 16-letni gwiazdor w wywiadzie z "Los Angeles Times". Wielu dorosłych od sukcesu Justina uzależniało też swoje zarobki. Piosenkarz wielomiliomowymi zyskami musiał dzielić się przecież z zespołem dbającym o jego wizerunek, kompozytorami, producentami czy technikami scenicznymi.