Daniel Martyniuk porównuje się do zmarłego Kobego Bryanta. "Hejtuje się tych wspaniałych"
Co łączy Daniela Martyniuka i tragicznie zmarłego Kobego Bryanta? Teoretycznie nic. Ale syn króla disco polo uważa inaczej. Pierworodny Zenka twierdzi, że zarówno on, jak i koszykarz zmagali się z hejtem dlatego, że byli wybitni.
Daniel Martyniuk z nikomu nieznanego chłopaka błyskawicznie stał się bohaterem wielu skandali. Problemy z prawem i poważne kłopoty małżeńskie to dopiero wierzchołek góry lodowej. Wystarczy choćby wspomnieć o jego ostatnich wybrykach. Najpierw obraził Edytę Górniak i Kamila Bednarka oraz wdał się w słowną przepychankę z Rafałem Collinsem na Instagramie, sugerując, że gwiazda TVN bierze narkotyki. Później zrobił czarny PR właścicielom hotelu, w którym nawet nie był. Na koniec w półtoraminutowym wideo nagranym w PKP wygłosił tyradę na temat "najgorszego spa" w Białymstoku.
On sam nie jest już chyba w stanie zliczyć afer, w których przewija się jego nazwisko. Mimo to nie ustaje w boju o tytuł najbardziej awanturującego się celebryty. Czy jemu to przeszkadza? Ależ skąd! Można nawet odnieść wrażenie, że jest z siebie dumny. Bo jak inaczej wyjaśnić zdjęcie, które pojawiło się na jego InstaStory?
Młody Martyniuk postanowił porównać się do tragicznie zmarłego Kobego Bryanta, cytując jego słowa: "Dobrze jest mieć hejterów. Nikt nie hejtuje dobrych ludzi. Hejtuje się tych wspaniałych". Czy to aby na pewno dobry kierunek?