Ankudowicz czekała na usunięcie ciąży. "To było ciężkie, bo 'to coś' umarło"
Katarzyna Ankudowicz po raz pierwszy opowiedziała o traumatycznych przeżyciach związanych z utratą ciąży. - Bałam się, że cała zaleję się krwią - mówi wprost.
Katarzyna Ankudowicz znana jest przede wszystkim widzom seriali "Pierwsza miłość" oraz "O mnie się nie martw". Największą popularność przyniosła jej jednak rola Patrycji Sroki w produkcji "Mamuśki", gdzie grała u boku Tomasza Karolaka, Stanisławy Celińskiej, Ewy Wencel i Krzysztofa Stelmaszczyka. Od pewnego czasu pojawia się również w serialu TVN "BrzydUla", w którym wciela się w rolę Angelicy Kubasińskiej, czyli siostry Violetty (Małgorzata Socha).
Aktorka, jak wiele gwiazd, aktywnie działa też na Instagramie, na którym pokazuje ujęcia z planów zdjęciowych i urywki z życia prywatnego. Nigdy jednak nie przekraczała granicy, nie opowiadała o tym, co dzieje się w jej rodzinie i z jakimi problemami musi się borykać. Do czasu.
Żona Bartłomieja Topy była zastraszona przez lekarzy: "Pomyślałam, po co ta ciąża"
Na początku kwietnia Ankudowicz opublikowała długi wpis, w którym opisała swoje traumatyczne przeżycia związane z utratą ciąży. "Dowiedziałam się, że druga ciąża nie przetrwała, że to na pewno koniec. Koniec drugiego miesiąca" - napisała.
Teraz, po prawie miesiącu od tego dramatycznego wyznania, aktorka zdecydowała się udzielić wywiadu, w którym opowiedziała o tym, co dokładnie ją spotkało.
- Wychodząc z gabinetu, dostałam wiadomość, że jest ryzyko sepsy, ale nieduże... Że jest ryzyko krwotoku, ale nieduże... Ta techniczna strona była tak tajemnicza, że nie wiedziałam, co z tym zrobić. Trzeba znaleźć język, żeby mówić o tym fachowo, ale delikatnie. Dostałam komunikat od pani doktor, że ciąża może usunąć się samoistnie. Zaleciła, że tak będzie najzdrowiej, ale możemy też umówić się na zabieg do szpitala. Zabrakło mi wyjaśnienia konsekwencji, że np. trzeba się przygotować na tyle i tyle do szpitala, a w domu ciąża będzie usuwać się tyle a tyle - mówiła w cyklu "#BezCukru z Oskarem Netkowskim".
W dalszej części wywiadu aktorka przyznała, że najgorsze było "czekanie na usunięcie ciąży".
- Poszłam za sugestią lekarki i czekałam, ale okazało się, że usunięcie ciąży nie następowało. (...) To było ciężkie, bo "to coś" umarło. Jest tam tkanka, która jest jakimś zagrożeniem. Jechałam autem 5-6 godzin autem do Nowego Targu, tam grałam, wsiadam w auto z powrotem i co, jeśli coś zacznie się dziać? Wszyscy poczekają na mnie na stacji benzynowej? Później kolejne nagrania. Byłam w jasnym garniturze, a przede mną publiczność. Bałam się, że cała zaleję się krwią. Ogarnęła mnie bezradność.
Gdy ostatecznie doszło do usunięcia ciąży, była w domu. Jak podkreśla Ankudowicz, na szczęście tych niezwykle trudnych chwilach mogła liczyć na wsparcie męża.
- Mogliśmy być w tym razem. Ale gdyby to się wydarzyło gdziekolwiek indziej, to jest historia, której nie da się ukryć. (...) Czujemy stratę z partnerem. Zdajemy sobie sprawę, że dziecko mogłoby przyjść na świat we wrześniu, taki byłby termin - dodała.
Słuchasz podcastów? Jeśli tak, spróbuj nowej produkcji WP Kultura o filmach, netfliksach, książkach i telewizji. "Clickbait. Podcast o popkulturze" dostępny jest na Spotify oraz w aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.