Pol’and’Rock pokazał, że najwięksi przyjaciele Polaków to, natürlich, Niemcy!

Student Matuesz Weis- Banaszczyk pamięta dwa żarty z podstawówki dotyczące Polaków. Pierwszy: co to jest polski triathlon? Biegniesz na basen, pływasz i wracasz rowerem (poszedłeś tam na pieszo, ale wracasz kradzionym spod basenu rowerem). Drugi: w Niemczech głośna reklama mówi: „Jest godz. 9.30, czas na mojego Knoppersa”. A w Polsce? „Jest godz. 9.30… kto ukradł mojego Knoppersa?”

Można do tego dodać stary kawał z brodą: jedź na wakacje do Polski, twój samochód już tam jest.

Ten rodzaj niemieckiego humoru jest już na szczęście za nami. Mateusz, który wychował się w niemiecko-polskiej rodzinie pod Stuttgartem, mówi, że dziś już się takich żartów nie słyszy. Dziś fakt, że zna dwa języki – niemiecki i polski - to dla niego duży atut. Przydaje się na studiach, pomoże znaleźć pracę. Mówi, że ci sami Niemcy, którzy 10 lat temu śmiali się z Polaków, teraz sami chętnie jeżdżą nad polskie morze, do Krakowa czy Poznania na wakacje.

Mateusz: Polska to już normalny sąsiad dla Niemców i normalny kierunek urlopów.

Weisa-Banaszczyka spotkałem na festiwalu Pol’and’Rock w Kostrzynie nad Odrą. Jest tu, tak jak tysiące innych Niemców, dla których tak samo, jak dla Polaków ważne są Owsiakowe hasła „Przyjaźń, miłość, muzyka”. To, że są na polskim, europejskim festiwalu, to dla nich normalka.

Przypomnijmy: niemiecki wóz straży pożarnej z Berlina polewał spocone tłumy pod sceną, gdy lubuska straż odmówiła pomocy. To nie koniec: niemiecka żółta karetka pogotowia Krankenwagen miała polską załogę. Festiwalowe służby medyczne tworzyli współpracujący ze sobą Polacy i Niemcy.

Witajcie w Kostrzynie, witajcie w Słubicach – na granicy z Niemcami. Wystarczy przejść most i już jesteś w Bundesrepublik Deustchland. Tu dwujęzyczny tłum w McDonald’s to normalka. Polacy pracują w Niemczech, Niemcy kupują Zigaretten w Polsce.

Po niemieckiej stronie, we Frankfurcie nad Odrą, mimo że to wschodni land - Brandenburgia, nie przyjmuje się skrajnie prawicowa retoryka partii Alternative fur Deustchland (AfD). W niedawnych wyborach samorządowych kandydat AfD przedpadł. Burmistrzem został Rene Wilke z lewicowej Die Linke – młody, otwarty na świat polityk niemiecki, propagujący zbliżenie z Polską i przyjmowane uchodźców z Syrii i Iraku.

Ciężko też, żeby antyniemiecka retoryka PiS, skierowana przeciw Niemcom i Angeli Merkel, znalazła posłuch w Słubicach. Dwa miasta są ze sobą związanie ekonomicznie i kulturowo.

Pytam Mateusza Weisa-Banaszczyka, który ma niemieckie obywatelstwo, co sądzi o pomyśle PiS, żeby Niemcy dalej płacili Polsce kolejne odszkodowania wojenne. Arkadiusz Mularczyk z PiS wyliczył nawet, że Niemcy są nam winni 543 miliardów dolarów.

Mateusz: Przypomnę polskim politykom, bo uczyłem się historii, że układ o normalizacji stosunków między Polską a RFN podpisano już w grudniu 1970 roku. Pewne rzeczy już dawno zostały ustalone i zamknięte. Poza tym Polska jest największym beneficjentem budżetu UE, a to są w dużej mierze niemieckie pieniądze. Może czas spojrzeć w przyszłość?

Młoda Niemka Anika Bethke spod Kolonii, która bawi się na Pol’and’Rock, uważa podobnie: Niemcom naprawdę zależy na wspólnej Europie. Nie wiem po co polski rząd odgrzewa stare uprzedzenia. My, młode pokolenie, poznajemy się, jeździmy na Erasmusa, granice się dla nas nie liczą. Po co wracać do starych podziałów i nieufności? To smutne, że próbuje się w Polsce mobilizować ludzi i zdobywać głosy na budzeniu starych demonów.

Spotkałem też grupę Polek, które przeniosły się do Berlina, mieszkają tam i założyły tam lokalny oddział WOŚP. Jedna pojechała za chłopakiem, inna do pracy, a trzecia – bo w Niemczech płaci tylko 10 euro rocznie za leki antyalergiczne, których w Polsce żaden lekarz nie chciał jej nawet przepisać, o odpłatności nie wspominając.

Milena Jasińska pracuje w firmie architektury krajobrazu: Nikt w Berlinie nie patrzy, skąd jestem. Liczy się, co potrafię i co umiem. Wbrew temu, co się mówi, niemieckie multi kulti działa. Niemcy są otwarci na inne kultury, w tym Polaków. Mój syn ma w niemieckiej szkole zajęcia z języka polskiego.

Kinga Mazur pracuje w niemieckim przedszkolu wielojęzycznym: Niemcy pytają, co się u nas dzieje politycznie. Autentycznie żałują, że Polska się zamyka. Gdy widzą, jak protestujemy w Berlinie o prawa kobiet, to się do nas przyłączają. Warschauer Strasse i Warschauer Brucke są pełne Polaków i Niemców protestujących razem. Walczą o nasze prawa człowieka, bo pamiętają, że wspólnie zburzyliśmy mur. Czują się zobowiązani. Wiedzą kim był Lech Wałęsa, znają słowo Solidarność. Poza tym Niemcy lubią nasz język, podoba im się nasza gościnność. Naprawdę, zostawmy już wojnę za sobą. Patrzmy wprzód: budujmy most, a nie nowy mur.

Gosia Cieśla przeprowadziła się z Krakowa do Berlina cztery lata temu: Moja 80-letnia babcia przed moim wyjazdem powiedziała mi: „dziecko, jedź, to już nie są te czasy, oni teraz robią wszystko, żeby to się nie powtórzyło”. Niemcy szanują Polaków, bo jesteśmy kreatywni, zaradni i znamy języki. Moi sąsiedzi specjalnie uczą się powiedzieć „cześć”, żeby było mi miło. Jeśli chodzi o prawa kobiet, to nie jest dla nich ważne, czy to są Niemki, czy Polki – niemieckie feministki walczą o prawa Polek. Wspierają też chętnie WOŚP: jest dla nich nie do pojęcia, że państwo polskie nie zapewnia całkowitej opieki medycznej i trzeba zbierać na fundację.