Maria Tyszkiewicz: Na miłość zawsze znajduję czas!
- Nigdy nie uważałam, że show-biznes to miejsce dla mnie, nie wyobrażałam sobie siebie w żadnym telewizyjnym talent show. (…) Zawsze mi się wydawało, że w moim życiu wszystko dzieje się przypadkiem, ale teraz myślę sobie, że wszystko ułożyło się idealnie i czuję, że tak właśnie miało być - wyznała w rozmowie z Wirtualną Polską Maria Tyszkiewicz, 25-letnia aktorka i wokalistka związana z warszawskim Teatrem Studio Buffo. Od kilku tygodni możemy ją oglądać w szóstej edycji polsatowskiego show „Twoja twarz brzmi znajomo”, w którym wciela się w największe gwiazdy muzycznej sceny. Zdaniem telewidzów i jurorów wyrasta na jedną z faworytek produkcji.
Jakub Majkowski: Jak często zdarza ci się słyszeć pytanie, czy jesteś spokrewniona z Beatą Tyszkiewicz? Czy takie nazwisko pomaga w karierze?
Maria Tyszkiewicz: Odkąd zaistniałam medialnie, to pytanie pada w każdym wywiadzie. Nie jestem spokrewniona z panią Beatą. Moje nazwisko na pewno bardzo pozytywnie się kojarzy, bo to wspaniała aktorka. W moim przypadku ważniejsze jest chyba jednak to, co reprezentuję sobą na scenie. Kiedy słyszę pytanie, czy z „tych” Tyszkiewiczów, odpowiadam - no tak, z „tych” moich (śmiech).
Jesteś już doświadczoną artystką, która od 16. roku życia zbiera doświadczenia zawodowe w teatrze. Do świata mediów trafiłaś jednak znacznie wcześniej za sprawą występów w „Domowym przedszkolu”. Teraz możemy cię oglądać w „Twoja twarz brzmi znajomo”. Czujesz, że show-biznes to miejsce dla ciebie?
„Domowego przedszkola” nie traktowałam jako pracy. To była świetna zabawa, właściwie jak w zwykłym przedszkolu. Nie zdawałam sobie sprawy, że to telewizja. „Twoja twarz brzmi znajomo” to też zabawa, tylko dla dużych dzieci (śmiech). Nigdy nie uważałam, że show-biznes to miejsce dla mnie, nie wyobrażałam sobie siebie w żadnym telewizyjnym talent show, czułam zawsze, że nie jestem gotowa. Udział w programie potraktowałam jednak jak kolejne wyzwanie zawodowe i sprawdzenie siebie samej. Musiałam pogodzić się także z tym, że tu właśnie zaczyna się show-biznes i cała ta medialna otoczka. Okazało się, że wcale nie jest tak źle, to ciekawe doświadczenie.
Jak trafiłaś do show Polsatu? Sama zabiegałaś o udział w programie, czy ktoś z produkcji wypatrzył cię może na scenie?
Udział w programie nawet mi się nie marzył. Produkcja wypatrzyła mnie na scenie i zaproszono mnie na przesłuchanie do programu. Sam udział w castingu był dla mnie wielką nagrodą!
Z twoich dotychczasowych występów największe wrażenie zrobiły na mnie wykonania utworów Dody, Pink i Guns N’ Roses. Praca nad którymi piosenkami sprawiła ci radość, a nad którymi najwięcej trudu?
Praca nad wszystkimi piosenkami sprawiała mi wielką radość i satysfakcję. Przy każdej postaci uczyłam się czegoś nowego - nie tylko o tych artystach, lecz także o samej sobie. Najtrudniej było w momentach, kiedy mój organizm się buntował. Kiedy jako Oceana musiałam zmierzyć się z choreografią i poczuć jak na imprezie, miałam problemy z dyskami w kręgosłupie. Kiedy śpiewałam trudną wokalnie piosenkę z repertuaru Pink, nagle przytrafiło mi się zapalenie krtani. Taki pech. Niestety, przy takim trybie pracy każdy z uczestników w którymś momencie walczył z własnym organizmem.
Która z pozostałych gwiazd programu szczególnie cię zachwyca? Komu kibicujesz, kto twoim zdaniem powinien wygrać?
Za każdym razem zachwycam się występami Olgi Szomańskiej. Michał Rudaś bardzo mnie wzrusza. Kiedy śpiewa Kamil Bijoś, przechodzą mnie ciarki. Często zaskakuje mnie również Mateusz Banasiuk. Nie mam pojęcia, kto powinien wygrać, ponieważ w każdym odcinku ktoś inny jest najlepszy (śmiech).
W jakim miejscu chciałabyś być zawodowo za pięć lat? Planujesz z takim wyprzedzeniem?
Nie, kompletnie tego nie planuję. Zawsze mi się wydawało, że moim życiu wszystko dzieje się przypadkiem. Udział w „Domowym przedszkolu”, dostanie się do Teatru Studio Buffo w wieku 16 lat, teraz udział w „Twoja twarz brzmi znajomo”. To wszystko działo się jakoś poza mną i nie było planowane. Myślę sobie jednak, że wszystko ułożyło się idealnie i czuję, że tak właśnie miało być. Zobaczymy, co jeszcze się wydarzy.
Zaskoczyła mnie informacja, że jesteś nie tylko absolwentką Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia w klasie fortepianu, lecz także obroniłaś dyplom w Akademii Filmu i Telewizji w Warszawie na kierunku montaż filmowy. Skąd ten pomysł? Wiążesz swoją przyszłość zawodową także z postprodukcją filmową?
Kiedyś marzyłam o studiach aktorskich. Kiedy dostałam się do Teatru Studio Buffo, pomyślałam, że może dobrze byłoby w razie czego sprawdzić się jeszcze w czymś innym. Filmy to moja pasja i zawsze ciągnęło mnie do tego, żeby sprawdzić, jak to jest być za kamerą, a nie przed. Myślę, że montaż filmowy również łączy się z moją drugą pasją, czyli muzyką. Fajnie by było kiedyś to połączyć przy realizacji klipów muzycznych, może nawet kiedyś mojego własnego teledysku.
Czy mimo natłoku obowiązków znajdujesz czas na życie prywatne - rodzinę, przyjaciół i miłość?
Staram się, ale czasami nie jest to łatwe. Na szczęście mam ułatwione zadanie, bo moi przyjaciele to ludzie, z którymi pracuję w teatrze. Rodzina jest wyrozumiała i bardzo mnie wspiera. A miłość? Jest najważniejsza, więc zawsze znajduję na nią czas (śmiech).
*Gdzie będziemy mogli zobaczyć cię w najbliższym czasie - w telewizji, teatrze, a może szykujesz inne niespodzianki dla swoich fanów, których z dnia na dzień przybywa? *
W najbliższym czasie zapowiada się bardzo dużo pracy. Sezon w Teatrze Studio Buffo trwa, gramy właściwie codziennie, czasem po dwa, a nawet trzy spektakle dziennie, więc zapraszam serdecznie. A jeżeli chodzi o niespodzianki, to na pewno postaram się zrobić coś dla wszystkich, którzy tak bardzo mnie wspierają i we mnie wierzą.