"365 dni" zamiast filmu dla dorosłych? Ciekawa teoria
Polski erotyk stał się międzynarodowym hitem Netfliksa. Zagraniczna prasa wciąż analizuje treść filmu, dochodząc do coraz ciekawszych wniosków.
"365 dni" najpierw okazało się książkowym bestsellerem Blanki Lipińskiej, a potem niezwykle popularną filmową adaptacją. Produkcję w polskich kinach dotąd obejrzało ponad 1,5 mln widzów, a są spore szanse, że znowu wróci on do repertuaru. Ponad to tytuł trafił do biblioteki Netfliksa na całym świecie. W wielu krajach znalazł się na liście najchętniej oglądanych produkcji na platformie vod.
Wielu zagranicznych dziennikarzy nazywało "365 dni" polską wersją "50 twarzy Greya". Zdaniem Scaatchi Koul z portalu Buzzfeed.com nasza produkcja ma jednak znaczną przewagę.
Zobacz: Anna-Maria Sieklucka: "Przeczytałam książkę Blanki z ciekawości"
Powodem jest znaczny udział scen erotycznych. Według amerykańskiej redaktorki bohaterowie "365 dni" nie są tak pruderyjni jak postaci z "50 twarzy Greya".
"W zasadzie to film dla osób zbyt poddenerwowanych, aby wpisać w przeglądarkę adres popularnej strony porno. W tym filmie dzieje się tak wiele zmysłowego seksu, że jeśli przypadkowo obejrzałeś go z rodzicami, to powinieneś zmienić imię, przenieść się do ukrytej lokalizacji i czekać na śmierć, bo powrót do zdrowia już nie nadejdzie" - zabawnie puentuje Koul.
Dziennikarka uważa, że nawet bez pokazania samego aktu współżycia "365 dni" jest przepełnione kadrami, które ociekają erotyką rodem z porno. Jednocześnie była zszokowana faktem, że za fabułą stoi kobieta. Jej zdaniem tylko mężczyzna mógł wymyślić takie spełnienie fantazji erotycznych. Bo to głównie mężczyzna w filmie doznaje spełnienia.
Na potwierdzenie swojej tezy Scaatchi Koul przywołuje sposób filmowania. Sceny zwykle rozpoczynają się od przebudzenia głównej bohaterki tuż po jej odurzeniu, upiciu czy mrożącym krew w żyłach wypadku. Potem odkrywa, że jej porywacz cały czas był blisko niej, co prowadzi ich do łóżkowej kulminacji. Czy ten schemat nie jest dobrze znany widzom filmów dla dorosłych?
W ten sposób amerykańska dziennikarka wyjaśnia międzynarodowy fenonen "365 dni" - to produkcja dla tych wstydnisiów czy nastolatków, którzy unikają porno. W tym przypadku bez ogarniczeń wiekowych mają dostęp do mocnego erotyku na Netfliksie. Więc zapewne do poszczególnych scen wracają i wracają, nabijając niewiarygodnie wysokie statystyki.