Agnieszka Chylińska dla WP: Intensywność przeżyć mnie inspiruje
To był jak grom z jasnego nieba. Agnieszka Chylińska informację o premierze swojej płyty trzymała w tajemnicy do ostatniej chwili, ale opłaciło się - album "Forever Child" bije rekordy popularności i w kuluarach szepcze się, że już niebawem artystka otrzyma za niego Platynową Płytę. Podobnie rzecz ma się z biletami na koncerty, które wyprzedają się w spektakularnym tempie. Co inspiruje Chylińską do tworzenia? Jak odnajduje się w show-biznesie po siedmiu latach przerwy? Odpowiedź na te i inne pytania w naszej rozmowie z legendą polskiej sceny muzycznej.
Mogłoby się wydawać, że wydałaś tę płytę z dnia na dzień. Na przestrzeni ilu lat tak naprawdę pracowałaś nad "Forever Child"?
Z Bartkiem Królikiem i Markiem Piotrowskim do studia weszliśmy od razu po premierze albumu "Modern Rocking" (wydanego w październiku 2009 - przyp. red.). Lubimy ze sobą pracować. Niosło nas mocno do grania. Ale przyśpieszenie tak naprawdę nastąpiło dwa lata temu, kiedy mogłam już powoli wrócić do studia po urodzeniu dzieci.
Ciężko było zachować premierę-niespodziankę w tajemnicy?
Dużo działo się w naszych głowach. Naszych: mam na myśli moją agentkę Joasię Ziędalską i siebie. Wprawdzie to ona czuwała nad wszystkimi elementami tej niespodzianki, ale to też ludzie po prostu zostali trochę "uśpieni" moim milczeniem w temacie projektu muzycznego. Naturalnie wykorzystałyśmy tę ciszę.
I dokonałyście wręcz niemożliwego. To chyba miłe, że po siedmiu latach przerwy, ludzie entuzjastycznie zareagowali na twój powrót? Tak długie milczenie to zawsze trochę ruletka.
Zawsze robiłam swoje. Przez lata wybudowałam swoją własną drogę, za którą chętnie podążają fani muzyki. Nie wpisuję się w żaden konkretny nurt. Robię zawsze to, co w danym momencie mocno mnie kręci i pomaga siebie wyrazić. Cieszy mnie ogromnie fakt, że ta moja muzyczna wypowiedź ciągle wzbudza żywe zainteresowanie publiczności.
Przez te siedem lat rynek muzyczny mocno się zmienił, ogromną rolę odgrywają social media. Teraz nie wystarczy tylko śpiewać, ale trzeba mieć też konta na Facebooku, Instagramie i pokazywać śniadanie na Snapchacie. Zamierzasz się w tym w ogóle odnajdywać?
Nie ukrywam, że mam wspaniałą ekipę, która ogarnia mi ten temat. Fanów, którzy prowadzą oficjalne profile na Facebooku i tak dalej. Nie ma jednak co kryć, że nie jest to mój świat. Wychowałam się na winylach, kasetach magnetofonowych i telefonie z tarczą. (śmiech) Nie chcę przez to powiedzieć, że social media są mi kompletnie obce, ale nie jestem zapalonym klikaczem. Nie posiadam żadnych prywatnych profili na portalach społecznościowych.
Na "Forever Child" kontynuujesz romans z muzyką elektroniczną, ale nie brakuje na niej też rockowych brzmień. Podczas tworzenia słuchałaś jakiejś konkretnej muzyki, która zainspirowała brzmienie płyty? Ja słyszę tam trochę m.in. Skrillexa czy Diplo.
Słucham wszystkiego co intensywne. Od Slipknota do Flosstradamus. Od lirycznej Banks po wspomnianego przez ciebie Diplo. Trapowa muzyka mocno mnie zainspirowała, stąd ukłon w jej stronę m.in. w numerze "Borderline".
Tradycyjnie już jesteś też autorką wszystkich tekstów. Na nowej płycie, w kontraście do "Modern Rocking", nie brakuje utworów refleksyjnych, smutnych, a nawet agresywnych. Kiedy łatwiej przelać emocje na papier? Wtedy, gdy jest radośnie, czy wręcz przeciwnie, to utrapiona dusza jest bardziej kreatywna?
Intensywność przeżyć inspiruje. Ich kolor - czy to smutek czy radość - ma drugorzędne znaczenie. "Modern Rocking" była pisana euforią, poczuciem spełnienia. "Forever Child" jest chropowata. Zdecydowanie bardziej ciemna i momentami schizowata. Jeśli przeżywasz i mocno doświadczasz aż ci się ta emocja w tobie przelewa, zaczynasz pisać...
A czego z kolei możemy spodziewać się po trasie koncertowej? Rozumiem, że akurat na twoim koncercie nie mamy co liczyć na piórka z tyłka i efekty specjalne?
Nie opowiadam przed trasą o tym, co będzie. Bo to trochę tak, jakby przed randką mówić komuś, jak się będzie z nim kochało. (śmiech) Mogę tylko powiedzieć o intencji. Ma być intensywnie.
Kto dzisiaj słucha Agnieszki Chylińskiej? Sprzedaż płyty pokazuje, że wielbicieli nie brakuje, ale ciekaw jestem demografii. Młodzież, ale też trochę starsi, zbuntowane fanki O.N.A., które same dziś są matkami? Jak myślisz?
Po prostu wrażliwcy. A oni są jak w piosence Skaldów "Wiosna" - bez względu na wiek, płeć i inne parametry. Publiczność na koncertach to moje oczko w głowie. Uwielbiam, gdy są. Uwielbiam tę naszą wyjątkową relację, pracowałam na nią wiele lat. Dzięki tym ludziom i mojej niezastąpionej agentce Joasi, mogę dzisiaj z dumą powiedzieć, że premierę płyty "Forever Child" uważam za udaną.
W takim razie czego możemy ci życzyć na najbliższe miesiące? Bo o sukcesy zawodowe raczej nie musisz się martwić.
Żeby jesienne wirusy uciekały ode mnie precz.