Agnieszka Hyży nie pokochała swojej córki natychmiast. Miłość przyszła z czasem
Prezenterka o macierzyństwie opowiedziała Kasi Burzyńskiej-Sychowicz. Zdradziła kilka sekretów.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Agnieszka Hyży ma córkę, 5-letnią Martę. Dziewczynka jest owocem związku prezenterki z pierwszym mężem, Mikołajem Witem. Zakochani pobrali się w 2011 roku, ale już 3 lata później ich uczucie się wypaliło. Doszło do rozwodu. Wkrótce gwiazda telewizji związała się z Grzegorzem Hyżym. Piosenkarz ożenił się z Agnieszką w 2015 roku. Małżonkowie nie mają wspólnych dzieci. Razem wychowują Martę oraz dwóch 6-latków z poprzedniego związku Grzegorza, Wiktora i Aleksandra.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Agnieszka jest więc nie tylko mamą, ale i macochą. Jak radzi sobie z tą rolą?
Synowie Grzegorza i Mai nie mówią do niej "mamo". Córka Agnieszki nie mówi "tato" do jej drugiego męża. - U nas słowo tata zarezerwowane jest dla jednej osoby. I to działa w dwie strony - mama dla synków mojego męża też jest jedna - powiedziała Hyży w rozmowie z Kasią Burzyńską. Wywiad ukazał się na blogu Ani Lewandowskiej Baby by Ann.
Dawniej sporo mówiło się o konfliktach między byłą a obecną partnerką Hyżego. Dziś spięć raczej nie ma: - Patchwork ma też plusy, których nie ma typowa rodzina: jest nas więcej, jest weselej, można dzielić problemy i obowiązki na 8 osób, a nie np. na 3. My np. dzięki temu nie mamy niani, a jest nam z Grześkiem łatwiej wygospodarować czas dla siebie, bo nasza rodzina jest duża.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Duża, ale nie za duża. Agnieszka chciałaby znów zostać mamą: - Mam 33 lata i do 40 bardzo bym chciała, żeby nasza rodzina się powiększyła.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Prezenterka przyznała, że jej córka była cichym, spokojnym, dużo śpiącym niemowlakiem. Jest więc szczęściarą. Ale nawet mimo tego pamięta, że miłość do dziewczynki nie pojawiła się natychmiast po porodzie.
- Myślałam, że jak dziecko się pojawi, to będzie euforia, pioruny, fajerwerki i miłość, która cię obezwładnia. A powiem Ci szczerze, że patrzyłam na Martę i nic nie czułam. Z płaczem zadzwoniłam do mojej jednej i drugiej przyjaciółki i mówię, że coś jest ze mną nie tak, ja nic nie czuję. Moje przyjaciółki śmiały się i mówiły: Poczekaj… I rzeczywiście: z każdym tygodniem, z każdym miesiącem byłyśmy bliżej - wyznała.
I dodała: - To była miłość od pierwszego wejrzenia, choć nie czułam jej na początku, w szpitalu. To była miłość, która zadziałała jak bomba z opóźnionym zapłonem: wybuch nastąpił dużo, dużo później. I nie tydzień później, czy dwa, tylko kilka miesięcy, wtedy zorientowałam się, że ja już nie funkcjonuję bez dziecka. Nie dlatego, że ono jest ode mnie uzależnione, ale dlatego, że jest odwrotnie, bo pojawiło się to niezwykłe uczucie. Potem z każdym miesiącem, kiedy Marta zaczęła mi oddawać miłość, uczucia między nami stawały się jeszcze silniejsze.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.