Aleksandra Konieczna mówi o okrucieństwie w łódzkiej filmówce. "Studenci nie wytrzymują"
Absolwenci prestiżowych szkół filmowych i teatralnych przerwali zmowę milczenia. Anna Paliga, która rok temu skończyła łódzką filmówkę, oskarżyła z imienia i nazwiska kilkoro wykładowców o znęcanie się fizyczne i psychiczne. Po jej wpisie wypłynęły kolejne świadectwa. Teraz o rzeczywistości łódzkiej filmówki napisała jedna z wykładowczyń.
Aleksandra Konieczna kończyła PWST w Warszawie w 1988 r. Gra w filmach i serialach (ostatnio "Osiecka" i "Król"), a od dwóch lat uczy na Wydziale Aktorskim w łódzkiej filmówce. W tej samej, w której zdaniem Anny Paligi i wielu innych młodych aktorów i aktorek dochodziło do skandalicznych nadużyć, mobbingu, przemocy fizycznej i psychicznej.
"Domyślam się po stanie, w którym znajduję studentów na moich zajęciach, że coś jest mocno nie tak. Słyszę zdania 'tak się nie robi, ona nie ma prawa, to jakieś nieludzkie, jesteśmy pogubieni, każdy tutaj wtłacza nas w jedną, jedyną, niepodważalną prawdę, autokratycznie, nie masz prawa mieć innego zdania, bo...'. I jeszcze nieśmiałe pytanie 'tak można'?" – pisze Konieczna.
Wykładowczyni nie odnosi się wprost do zarzutów stawianych jej kolegom z uczelni. Ale zwraca uwagę na ważny problem, przez który "to pokolenie jest edukacyjnie stracone".
Czego nie pokazał serial o Osieckiej?
"Praktyki aktorskiej nie sposób uczyć online. A tak w większości od początku pandemii pracujemy. Należy raczej myśleć i proponować Ministrowi powtarzanie przynajmniej roku, a nie upierać się przy urządzaniu im sesji egzaminacyjnych. Z czego? Co zdążyliśmy im dać, by ich egzaminować?" – pyta Konieczna.
Dla niej takie egzaminy to "okrucieństwem wobec młodych ludzi, którzy doświadczają COVID-19 bez objawów lub tylko katarem, a kto wie, czy nie najmocniej?".
"Skazani na izolację, zdani na mobilne nauki aktorstwa, którzy wspólnie, studenci i profesorowie nazywamy kikutami, w ciągłym strachu o swoich rodziców, dziadków, a gdy nie wytrzymają i wyrwą się na bibę, od razu dosięga ich ostracyzm społeczny, że banda nieodpowiedzialnych, egoistycznych chłystków. A oni po prostu tego nie wytrzymują. Na moje określenie sesja 'egzaminacyjna-okrucieństwo', nie zareagował nikt. Poczułam się, jak dinozaur. Profesorowie nie widzą tego? Czy też nie chcą widzieć?" – dodaje wykładowczyni łódzkiej filmówki.
"Zwłaszcza wobec ujawniania kolejnych aktów przemocy profesorów wobec studentów, zróbmy egzamin wszystkim Profesorom Szkoły Filmowej w Łodzi, uczącym praktyki, także tym poddanym już władzy prokuratorskiej" – proponuje Konieczna.
Trwa ładowanie wpisu: instagram