Andy Anderson nie żyje. Muzyk miał 68 lat
Andy Anderson, były perkusista brytyjskiego zespołu The Cure, nie żyje. Muzyk zmagał się z chorobą nowotworową.
O śmierci muzyka poinformował Laurence Andrew "Lol" Tolhurst, współzałożyciel i były członek The Cure. - Z ciężkim sercem informuję o śmierci mojego brata z The Cure. Andy Anderson był prawdziwym gentlemanem i wspaniałym muzykiem obdarzonym szalonym poczuciem humoru, który się go trzymał aż do końca – napisał na Twitterze.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
W ubiegłym tygodniu media obiegła wieść, że muzyk zmaga się z nieuleczalnym nowotworem. Perkusista wystosował oświadczenie na Facebooku, w którym zachowując pogodę ducha, informował o ciężkim stanie zdrowia.
- Mam czwarte stadium raka, którego nie da się wyleczyć. Rozprzestrzenia się po całym ciele. Jestem w pełni świadomy sytuacji i zdecydowałem, że nie zgadzam się na resuscytację, bo nie chcę, żeby rodzina patrzyła na mnie jak na warzywo. Resuscytacja mogłaby uszkodzić moje żebra i mózg, a nie chciałbym ich tym obciążać. Przedyskutujemy chemioterapię i radioterapię, mam nadzieję, że za kilka dni będę mógł poinformować o efektach - tłumaczył muzyk.
Proszę, nie opłakujcie mnie, bądźcie pozytywni, dla mnie to kolejne życiowe doświadczenie i jeszcze kolejna decyzja w życiu. Zachowajcie spokój. Ja jestem spokojny i nastawiony pozytywnie - podsumował perkusista.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Andy Anderson dołączył do The Cure w 1983 r. Tolhurst ustąpił mu miejsca za perkusją i stanął za klawiszami. Perkusista nagrał z The Cure m.in. przebojowy singiel "The Lovecats" i wydany w 1984 r. album "The Top", w którym grupa pokazała swoją lżejszą, popową naturę. Anderson współpracował także z takimi artystami, jak Iggy Pop, Glen Matlock, Peter Gabriel i Mike Oldfield.
Trwa ładowanie wpisu: twitter