Ania Wyszkoni broni Kasi Kowalskiej: ona jest głosem nas wszystkich
Ania Wyszkoni opowiada WP, jak udało jej się zachować zdrowy rozsądek w czasie kwarantanny. Broni też Kasi Kowalskiej, która zagrała koncert w Ciechanowie. Wyszkoni: - Gdyby ludzie zostali na balkonach, byłaby to bardzo fajna akcja. Obarczanie winą za to Kasi Kowalskiej jest niestosowne.
Sebastian Łupak: Czy w czasie kwarantanny pojawił się u pani moment zwątpienia, załamania?
Ania Wyszkoni: Początek kwarantanny to była nadzieja, że to przejściowe, szybko się skończy i za miesiąc, najwyżej dwa wrócimy do normalności. Potem rzeczywiście przyszedł moment zwątpienia. Perspektywa nie była ciekawa: wiedziałam już, że koncertów jeszcze długo nie będzie i musiałam się z tym oswoić, pozbierać się w sobie, poszukać siły.
Udało się?
Zaczęłam ćwiczyć jogę w domu, aby uzyskać równowagę psychiczną. Wróciłam też w tym tygodniu na kort tenisowy. Zaczęłam pisać nowe piosenki, przygotowywać nowy materiał. Mam nadzieję, że niedługo spotkam się z moim zespołem i zaczniemy te piosenki aranżować. Rozmawiam też na temat kolejnej płyty z producentami. Wrzuciłam na YouTube’a domową wersję nowej piosenki "Czułość proszę!". I szykuję kolejne niespodzianki. Staram się nie poddać się tej psychozie i coś robić, aby nie zwariować.
Można się w domu skoncentrować na pracy artystycznej?
No cóż, jako mama mam dzieci cały czas na głowie. Szczególnie małej, 8-letniej córce Poli trzeba poświęcać dużo czasu. Dodatkowo mamy lekcje w domu. To wszystko nie pozwala się skupić na sobie. Ale po trudniejszym momencie zaczęłam się organizować. Musiałam zadbać o swoje potrzeby zarówno zawodowe, jak i osobiste.
Zdalne nauczanie się sprawdziło?
Nasza córka jest w pierwszej klasie podstawówki, więc to jest na razie dosyć łatwe. Dostajemy codziennie karty zadań, ona je dość sprawnie odrabia i radzi sobie z tym naprawdę fajnie. Ale myślę, że generalnie nie byliśmy zupełnie przygotowani na tego typu szkołę i wiem, że wiele osób ma z tym duży problem, bo np. mają dwójkę albo trójkę dzieci i to w różnym wieku. Nie sądzę, żeby taki model nauczania mógł funkcjonować dłużej.
Miała pani poczucie strachu czy lęku, że stanie się coś złego pani albo pani bliskim?
Ja przeszłam przez nowotwór, pokonałam go, więc staram się nie nastawiać negatywnie do życia. Myślę, że mamy w sobie dużo siły, a ta panika nikomu nie służyła. Ale oczywiście dbałam o rodziców, kontaktowałam się z nimi tylko telefonicznie. Teraz już odwiedzam ich, ale staram się zachować bezpieczny dystans. Robię to głównie ze względu na ich poczucie bezpieczeństwa.
Wiele osób spędziło te dwa miesiące w domu, czytając codziennie złe wiadomości, bojąc się o swoje zdrowie. Możemy to przypłacić słabszą kondycją psychiczną, może depresjami…
Pandemia ograniczała nasze doznania i naszą inspirację. Ja potrzebuję ludzi i świata do życia. Teraz na szczęście przyroda, ruch, wiosna – to wszystko nam sprzyja. Ale ja sama, wychodząc z mojej choroby nowotworowej, trafiłam do psychologa, a potem do psychiatry. Jeśli więc ktoś ma poczucie zagubienia, pustki i czuje, że sam sobie nie poradzi, powinien skorzystać z profesjonalnej pomocy i nie wstydzić się tego. To, co przeżyliśmy, było naprawdę trudne. Nie bójmy się przyznać do tego, że nie poradziliśmy sobie z tym sami.
Musiała pani odwołać sporo koncertów na nowej trasie. To zapewne duże straty finansowe.
Ja z tego żyję i to jest moja praca. Ale nie narzekam, bo na szczęście nie wydaję pieniędzy, których jeszcze nie mam. To mnie uchroniło przed tragedią finansową, bo jestem dość oszczędna. Staram się nie zastanawiać nad stratami, które poniosłam, nad tym, co mogłabym mieć, a czego nie mam. Jak tylko będzie to możliwe, wrócę na scenę. Nie wiem, kiedy to nastąpi. Nie nastawiam się na razie na duże koncerty plenerowe. Myślę, że zacznie się od tych bardzo kameralnych spotkań, w teatrach, w domach kultury. Ale takimi też bardzo się cieszę.
Kasia Kowalska zagrała w Ciechanowie koncert między blokami. Ludzie mieli go słuchać z balkonów, ale zeszli pod scenę, byli blisko siebie. Czy ona popełniła błąd?
Kibicowałam Kasi Kowalskiej i cieszyłam się, że taki koncert się odbędzie. Miałam nadzieję, że on przełamie strach wśród organizatorów i za tym przykładem pójdą inne miasta. Żałuję, że to wszystko potoczyło się inaczej. Myślę, że główną przyczyną niepowodzenia był brak zapanowania nad publicznością przez właściwe służby. Gdyby ludzie zostali na balkonach, byłaby to bardzo fajna akcja. Obarczanie winą Kasi Kowalskiej za to jest niestosowne i nie na miejscu, ponieważ Kasia była głosem nas wszystkich, wszystkich artystów, którzy chcą wyjść z domu i prezentować ludziom swoją muzykę, chcą normalnie żyć i pracować. To nie jest tylko jedna gwiazda na scenie. To jest sztab ludzi, który żyje z koncertów, od kierowców, poprzez ludzi od techniki po muzyków, większość z nich żyje od koncertu do koncertu. Żałuję, że o naszym środowisku mówi się tak negatywnie i że inne branże powoli mogą wracać do życia, a my wciąż mamy związane ręce.
Nosi pani teraz maseczkę na zewnątrz?
Tak. Ja staram się przestrzegać zasad przede wszystkim ze względu na szacunek do drugiego człowieka. Myślę, że długo będziemy jeszcze obarczeni ciężarem tej pandemii. Z drugiej strony nie możemy żyć tylko tym, bo przestaniemy cieszyć się życiem. A życie jest za krótkie, żeby się nim nie cieszyć.