"Nic nie może przecież wiecznie trwać"
Rodzina i przyjaciele do dzisiaj nie mogą pogodzić się z jej śmiercią. Nie oswoiło się z nią także liczne grono jej wielbicieli. Wydaje się, że odeszła z tego świata wczoraj, a przecież od katastrofy lotniczej upłynęło już 37 lat.
14 marca 1980 roku zginęła Anna Jantar. Ta znana i uwielbiana przez wielu polska piosenkarka nie miała nawet 30 lat. Osierociła malutką córeczkę i męża.
"Bo Anna już nie mieszka tu"
Jej piosenki nucił przez lata cały kraj, dość przypomnieć utwór "Tyle słońca w całym mieście". Zdanie: "Nic nie może przecież wiecznie trwać, za miłość też przyjdzie kiedyś nam zapłacić" do dzisiaj należy do najbardziej znanych i popularnych bon motów. Teksty pisali dla niej najwięksi: Andrzej Mogielnicki (to właśnie jego autorstwa jest "Nic nie może wiecznie trwać"), Andrzej Bianusz ("Nie wierz mi, nie ufaj mi"), Janusz Kondratowicz ("Radość najpiękniejszych lat").
Ten ostatni twórca był bliskim przyjacielem piosenkarki. Po latach opowiadał: "Była między nami rodzinna więź. Ania potrafiła wziąć butelkę koniaku i w nocy przyjść do mnie i mojej żony. Gadaliśmy do rana".
Po śmierci Anny Jantar, Kondatowicz napisał utwór, w którym tak wspominał artystkę:
Kochała kruche trawy źdźbło,
Wierzyła w dźwięk trącanych strun,
Nic więcej o niej ci nie powiem, bo…
Bo Anna już nie mieszka tu.
Perfekcyjna - od dzieciństwa
Piosenkę o Annie zaśpiewała Halina Frąckowiak, a muzykę do utworu skomponował Jarosław Kukulski, mąż tragicznie zmarłej piosenkarki.
Ich związek rozpoczął się w 1969 roku, gdy niespełna dziewiętnastoletnia dziewczyna została solistką w prowadzonej przez Kukulskiego grupie "Waganci". Lider zespołu szybko zadurzył się w młodej piosenkarce. I trudno było mu się dziwić. W przaśnych czasach późnego Gomułki, dziewczyna zachwycała nie tylko niebanalną urodą, ale także perfekcyjnością w ubiorze. Od najmłodszych lat, jak wspominali przyjaciele rodziny Szmeterlingów (pseudonim "Jantar" wymyślił dla młodej artystki Marek Sewen, dyrektor "Polskich Nagrań", który uznał, że nazwisko Szmeterling jest zbyt długie i mało muzyczne), lubiła się stroić. Była przy tym nie lada estetką. Już jako siedmiolatka potrafiła spędzać godziny przy szafie, zastanawiając się "co by tu na siebie włożyć".
Wyglądała jak dama zarówno w dżinsach, jak i w wieczorowej sukni. Urodę podkreślała makijażem. Uwielbiała także kapelusze, perfumy ("Charlie" i zapachy Estee Lauder) oraz biżuterię – bransoletki i naszyjniki, które wykonywał dla niej zaprzyjaźniony plastyk.
Pozornie szczęśliwa rodzina
W 1970 roku piosenkarka wyszła za mąż za Jarosława Kukulskiego. W 1976 roku na świat przyszło ich jedyne dziecko – córka Natalia. Przez cały czas rozwijała się także kariera młodej artystki. Annie dzielnie sekundował w tym mąż. To on stworzył jej największe przeboje, w tym: "Najtrudniejszy pierwszy krok", "Tyle słońca w całym mieście" i "Moje jedyne marzenie".
Małżeństwo jednak tylko pozornie było szczęśliwe. Pracoholik Kukulski zamykał się na całe dnie w swoim pokoju, by komponować, za nic mając przy tym potrzeby młodej żony, która chciała żyć nie tylko pracą.
Zakopanie męża w domowych pieleszach Jantar pewnie w końcu by zaakceptowała. Zakochana kobieta, jaką była, jest w stanie ponieść przecież nie takie wyrzeczenia. Okazało się jednak, że małżonek znajdywał w nawale pracy czas na "skoki w bok". Światek artystyczny huczał o jego związkach z Ireną Jarocką i Urszulą Sipińską. Podobno nie były to jedyne romanse zapracowanego kompozytora.
O krok od rozwodu
Wieści o zdradach męża były ciosem dla Anny Jantar. Ukochany mężczyzna i koleżanki z branży, z którymi też bardzo często występowała!
O tym, że małżeństwo jej rodziców jest bliskie rozpadu nie wiedziała mała Natalia. O małżeńskich perypetiach najbliższych sobie ludzi piosenkarka dowiedziała się po latach z pamiętnika prowadzonego przez matkę. Zapiski traktowały jednak nie tylko zdradach dokonanych przez małżonka, ale także o tym, że i w życiu Anny pojawił się "ktoś".
Wspomniała o tym Kukulska w wywiadzie udzielonym magazynowi "Gala" w 2015 roku. "Mama przeżywała fascynację inną osobą, ale czy miało to doprowadzić do rozpadu małżeństwa?" – zastanawiała się córka Anny Jantar. Według niej – nie. Zdecydowanie nie! "Po śmierci taty znalazłam dowody, bardzo dla mnie cenne, na to, że rodzice mieli być razem" – zapewniła Natalia.
Gdyby wyleciała dzień później…
Przyjaciele Jantar i Kukulskiego mają w tej kwestii podobne zdanie. "Wiem, że wracała [ze Stanów Zjednoczonych - przyp. red] do Jarka. Bardzo chcieli dać sobie jeszcze raz szansę. Ona też za nim tęskniła. Czasem trzeba zmienić dekoracje, by spojrzeć na świat i problemy właściwie. Wiem, że z tych Stanów chciała szybko wracać. Podobno z kimś zamieniła się biletami, by prędzej być w domu" – powiedział w wywiadzie dla "Faktu" Andrzej Kosmala, przyjaciel rodziny Kukulskich, a późniejszy menedżer Krzysztofa Krawczyka.
Gdyby wyleciała dzień później… Tak się jednak nie stało. 14 marca 1980 roku o godzinie 11.15 w pobliżu warszawskiego lotniska Okęcie rozbił się lecący z Nowego Jorku samolot Polskich Linii Lotniczych LOT Ił-62 "Mikołaj Kopernik". W katastrofie, której powodem było pęknięcie wału silnika, zginęło 77 pasażerów i 10 członków załogi.
Jej odejście było wstrząsem dla wszystkich
Tragiczna śmierć młodej piosenkarki była wstrząsem dla rodziny, przyjaciół i wielbicieli artystki. W cytowanym już wywiadzie dla "Faktu" Andrzej Kosmala wspominał: "Potem spotkaliśmy się z Jarkiem, przegadaliśmy całą noc, płakaliśmy. Opowiadał o żonie, pokazywał przepełnione tęsknotą listy".
Z odejściem Anny długo nie mogła też pogodzić się Halina Frąckowiak. Do dzisiaj mówi o niej z ogromną czułością. "Ania przyciągała do siebie swoim serdecznym uśmiechem. Jej otwarta i szczera radość była czymś unikatowym i wprost zaraźliwym. Nie przypadkiem sztandarowym utworem Ani stała się piosenka "Tyle słońca w całym mieście". Ania całą sobą niosła aurę słońca. W mojej pamięci pozostanie na zawsze roześmianą, inteligentną Anią, z ogromnym poczuciem humoru. Ale nie tylko, bo przecież znałam Jej delikatność, zdolność do refleksji, dobroć i wrażliwość na sprawy dotyczące nie tylko Jej samej, ale również przyjaciół" – wspominała przyjaciółkę Halina Frąckowiak (cytat za: annajantar.pl).
Chodziła na grób matki, myśląc, że to ogródek
Śmierć Anny Jantar była jednak największym ciosem dla jej córki. Z racji wieku (Natalia miała wówczas zaledwie cztery lata), przez rok rodzina ukrywała przed nią ten fakt. "Chodziłam na grób mojej matki jak miałam cztery lata i nie wiedziałam, o co chodzi. Podobno miał to być ogródek" – wspominała Natalia Kukulska w studiu "Dzień Dobry TVN".
Artystka nie pamięta już dobrze, w jaki sposób dowiedziała się o śmierci matki. "Teraz to już się wszystko rozmywa, ale są chyba trzy źródła. Jedna sytuacja jest taka, że zobaczyłam program poświęcony mojej mamie. Wtedy podobno poszłam do swojego pokoju i tam sobie pochlipałam i wtedy to do mnie dotarło. Druga historia jest taka, że na podwórku dzieci zaczęły szemrać, a trzecia jest taka, że dłużej nie dało się tego utrzymać przede mną w tajemnicy" – opowiadała.
Stęsknił się za nią Pan Bóg
O Annie Jantar pamięta się w Polsce do dzisiaj. Wśród rzeszy miłośników jej talentu są m.in. duchowni. Jednym z nich jest ks. Andrzej Witko, historyk sztuki i teolog.
"Z perspektywy lat, wciąż wyraźnie widać, ile Ania miała w sobie dobra, piękna, ciepła i jakiegoś metafizycznego smutku przemijania. Jej przedwczesne odejście paradoksalnie przyczyniło się do Jej unieśmiertelnienia, sprawiając, że pozostała z nami właśnie taka, jaka była, młoda i piękna uroku, serdeczna i przyjacielska" – uważa duchowny (cytat za: annajantar.pl).