Anna Lewandowska o początkach związku. Wyznała, na czym "nabierała" Roberta
Anna Lewandowska podzieliła się kilkoma anegdotami
Joanna Koroniewska i Maciej Dowbor wpadli na pomysł umilania czasu podczas lockdownu nie tylko sobie, ale i swoim fanom. Postanowili organizować "domówki", na które zapraszają słynnych znajomych. Oczywiście łączą się z nimi przez komunikatory, a całe rozmowy udostępniają na żywo najczęściej na Instagramie.
"Domówka u Dowborów" okazała się strzałem w dziesiątkę. Dowcipne i przebojowe małżeństwo regularnie dostarcza widzom sporą dawkę humoru. A nieformalny i przyjazny format "programu" najwyraźniej przypadł do gustu ich gościom. I coraz więcej osobistości z chętnie przyjmuje zaproszenia.
Ostatnio u Dowborów "gościła" jedna z najsłynniejszych polskich par, czyli Anna Robert Lewandowscy. Oczywiście nie zabrakło rozmów o ich sportowym duchu walki i długiej drodze do sukcesu. Ciekawsze jednak było to, jak wyglądały początki ich związku i jak wygląda ich domowa codzienność, szczególnie teraz, kiedy mają już dwójkę dzieci. Lewandowscy bez oporów dzielili się wspomnieniami i anegdotami. Co zdradziła? Sprawdźcie!
Lewandowska nie była mistrzynią w kuchni
Lewandowska, która wypracowała sobie miano ekspertki w kwestii fitnessu, diety i żywienia, opowiedziała, jak wyglądały jej kulinarne popisy przed laty. Fani jej wyszukanych pomysłów na zdrowe jedzenie mogą się mocno zdziwić. Wyjawiła, że kiedy mieszkała z Robertem jeszcze w Poznaniu, zdarzały jej się drobne kłamstewka.
- Były tam bary mleczne, gdzie za 4,50 zł można było kupić makaron bolognese. Więc ja tam podjeżdżałam, kupowałam to bolognese, wrzucałam do garnka, Robert przyjeżdżał, mówiłam mu: "Kochanie, spróbuj", on mówił: "O Jezu, jakie dobre". Tak było do momentu, w którym komuś się nie wygadałam przy nim. Robert zapytał wtedy: "Ale jak to? Mówiłaś przecież, że to gotowałaś?" - wspominała. - Były też momenty, w których dzwoniłam do mamy i pytałam się, jak zrobić pomidorówkę. Takie były moje początki - dodała z rozbawieniem.
Korzysta z nieocenionej pomocy niani
Lewandowska opowiedziała także, jak zmieniło się ich życie po pojawieniu się córek na świecie. Przyznała także, że zdecydowała się na zatrudnienie niani i podkreśliła, że bez niej byłoby jej znacznie trudniej poradzić sobie ze wszystkimi obowiązkami.
- Od momentu, kiedy pojawiła się Laurusia, mamy pomoc, bo ja bym zwariowała. Przy Klarze może nie to, że nie chciałam tej pomocy, chyba po prostu chciałam udowodnić sobie i innym, że jestem Zosia Samosia, potrafię zrobić wiele. Nie zawsze to wychodziło dobrze [...]. Zdecydowaliśmy się teraz na tę pomoc i jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi - wyznała.