Anna Matysiak: "Chyba jestem szczęściarą!"
Anna Matysiak
W wywiadzie dla Wirtualnej Polski Anna Matysiak opowiedziała o drodze, jaką musiała przejść, aby spełnić swoje artystyczne marzenia. Wspomniała również o atmosferze, jaka panowała podczas jej pierwszej sesji zdjęciowej dla magazynu "CKM" oraz zdradziła, jakie ma plany na najbliższą przyszłość. Sprawdźcie, czego o niej nie wiedzieliście!
Jak wspominasz swój pierwszy występ przed kamerą? To stresujące czy emocjonujące przeżycie?
- Pierwszy raz występowałam przed kamerą jako mały brzdąc w programie "Ala i as", gdzie byłam jednym z małych tańczących łabędziątek. Nie pamiętam, ile dokładnie miałam wtedy lat… chyba około 6 (śmiech). Miałyśmy układ taneczny do muzyki z "Jeziora Łabędziego" i byłyśmy ubrane w takie malutkie stroje z tiulowymi spódniczkami. Moja mama do tej pory ma to nagrane na VHSie! Jednak pierwszy raz stresowałam się przed kamerą już jako dorosła. Za dzieciaka takie występy traktuje się jak dobrą zabawę, motyle w brzuchu pojawiają się gdy zaczyna się traktować to jako swój zawód i wiązać z pracą przed kamerą swoje życie (śmiech). Dla mnie osobiście najbardziej stresujące są castingi. Gdy jestem już na planie staram się zająć tym, co mam do zrobienia w scenie i zrelaksować się.
Pamiętasz, kiedy po raz pierwszy ktoś na ulicy rozpoznał w Tobie graną w serialu bądź filmie bohaterkę? Jak dzisiaj radzisz sobie z popularnością?
- To chyba nie był pierwszy raz, ale najbardziej zapadł mi w pamięć. Gdy zaczęłam grać w "Klanie", kiedyś założyłam do jednej ze scen swoją czapkę. Taką śmieszną czarną z uszami i ćwiekami. W tej samej czapce robiłam zakupy w sklepie i nagle usłyszałam: "O jejku, pani gra w Klanie, poznałam panią po czapce!" To niesamowite, jak różne rzeczy ludzie kodują w głowie - na przykład właśnie taką czapkę (śmiech). Jeżeli chodzi o radzenie sobie z popularnością, nie mam z tym problemu. Gdy ktoś mnie gdzieś rozpozna, zawsze są to miłe spotkania. Ludzie podchodzą do mnie z dużą życzliwością, życzą powodzenia, chwalą moje role i cieszą się że mogli mnie spotkać. Tak więc chyba jestem szczęściarą!