Taka miłość się nie zdarza
Nic nie było w stanie ich poróżnić. Rozdzieliła ich dopiero jego śmierć. Zawada zmarł 21 sierpnia 2000 r. na raka trzustki. Milewska czuwała przy jego łóżku.
- Zakończyło się nasze wspólne życie, ale nie zakończyła się miłość - pisała aktorka.
Słodka drętwota
Swojego przyszłego męża Anna Milewska poznała na spotkaniu Klubu Wysokogórskiego w Zakopanem.
- Po schodach, w smudze światła z otwartych drzwi schodził ku nam chłopak - wysoki, smukły. Nogi się pode mną ugięły. Dobrze, że siedzę - pomyślałam - bo chyba bym upadła. Ogarnęło mnie gwałtowne uczucie słodkiej drętwoty. Tak, to był Ten, na którego czekałam, na jakiego czekają w swych wyobrażeniach o mężczyźnie dziewczyny - pisała o ich pierwszym spotkaniu w książce "Życie z Zawadą".
Miłość trzymała ich w uścisku
Zawada szybko odwzajemnił jej uczucie.
- Swoją żonę Annę poznałem w górach, ona mnie rozumie i czeka. Podziwiam ją i kocham za jej tolerancję i cierpliwość. Bez jej wsparcia nie zdołałbym zrealizować większości moich planów - mówił z zachwytem o swojej wybrance.
Poznali się we wrześniu 1953 r. 10 lat później wzięli ślub.
- Przez te 10 lat zmieniliśmy oboje, każde swoją drogą, kierunki życiowe i zawodowe, przebyliśmy wiele wahań i rozterek, ale miłość trwała, trzymała nas w swym uścisku - wspominała aktorka w swojej książce.
Żeby tylko był szczęśliwy
Co ważne trwające w nieskończoność rozłąki tylko cementowały ich miłość. Anna wspierała Andrzeja, rozumiała jego pasję.
- Chciałam, aby był szczęśliwy i kochał mnie - tłumaczyła Milewska.
Ale wyrozumiałość aktorki wykraczała daleko poza akceptowanie jego ciągłych wypadów w góry.
Chciała się nim dzielić
Milewska przymykała też oko na jego liczne romanse.
- Wszystko inne stawało się nieistotne, nie mogło nam zagrozić. Ja byłam tą pierwszą, jedyną! - tłumaczyła.
- Zarzucano mi, że jestem zbyt tolerancyjna, bo Andrzej nie był mi za bardzo wierny. Uważałam jednak, że jest tak fascynujący, atrakcyjny i charyzmatyczny, że nie wolno mi go zatrzymywać wyłącznie dla siebie - mówiła.
Bez zobowiązań
Milewska przyznała się też, że sama miewała romanse, ale Zawada nie miał nic przeciwko. Wiedział, że żona szaleje za nim z miłości.
- Moi naprawdę nieliczni partnerzy byli żonaci i obustronnie nie dążyliśmy do wzajemnych zobowiązań - tłumaczyła gwiazda "Złotopolskich".
Kiedy w 2000 r. Andrzej Zawada zmarł na raka trzustki, aktorka pogrążyła się żałobie. Jej świat legł w gruzach, a odbudować go pomogła twórczość. Aktorka zaczęła pisać poezję. W 2002 r. ukazał się tomik wierszy zatytułowany "Kolory czerni". Był poświęcony zmarłemu mężowi.
- Zakończyło się nasze wspólne życie, ale nie zakończyła się miłość - podsumowała.