Anna Mucha w ogniu pytań Piotra Najsztuba. Nie dała się sprowokować
Aktorka dała się namówić Piotrowi Najsztubowi na obszerny wywiad na temat kariery i rodzicielstwa. Nie była rozmówczynią, którą łatwo można było speszyć.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Z okazji zbliżających się walentynek w "Vivie!" ukazał się okładkowy wywiad, opatrzony zmysłową sesją Anny Muchy. Zanim jednak ujrzał światło dzienne, nie obyło się bez małej afery. Aktorka skrytykowała promocję wywiadu. Redakcja zapowiadała czytelnikom komentarz gwiazdy o przewijającym się wśród plotek rozstaniu z wieloletnim partnerem.
Mucha szybko zareagowała i wystosowała na Instagramie odpowiedni komentarz. - Moi drodzy, jeśli chcecie zobaczyć piękną sesję i przeczytać ciekawy wywiad, to zapraszam. Kupcie magazyn 'Viva!', ale jeśli spodziewacie się "komentarza" albo sensacji w odniesieniu do mojego życia prywatnego, to przykro mi! Bo oto cały fragment:
- Miło nam się rozmawia, ale… Czy "wracasz na rynek"? Jak się to mówi w Warszawie.
- …?
- Kiedy dziewczyna w Warszawie rozstaje się z mężem, partnerem, to mówi się, że "wraca na rynek".
- Najsztub, naprawdę interesują cię takie rzeczy? Przejdźmy do kolejnego pytania" - napisała.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
We wspomnianym wywiadzie dała się za to namówić Najsztubowi na zwierzenia na temat kariery. Opowiedziała m.in., dlaczego po nauce w szkole aktorskiej Lee Strasberga w Nowym Jorku (tej samej w której doświadczenie zdobyła Weronika Rosati)
, nie rzuciła się w pogoń za "american dream" i nie zdecydowała się związać swojej przyszłości ze Stanami Zjednoczonymi, a wolała wrócić do Polski.
- Oczywiście, jak kariera, to tylko tam, polskie kino nie istnieje, europejskie kino nie istnieje, Bollywood nie istnieje, jest tylko Hollywood! - powiedziała przewrotnie. - Nie podzielam tego specyficznego entuzjazmu. Ani miłości do LA. Dla mnie LA jest brzydkie, nieatrakcyjne, nieinteresujące. Wróciłam tutaj, bo tu dostałam od losu szansę, jakiej większość moich amerykańskich znajomych u siebie dostać nie może. Mogliby mi zazdrościć, ba, zazdroszczą! Mam swój amerykański sen w lokalnym wydaniu - zapewniła w rozmowie z Piotrem Najsztubem.
ZOBACZ WIDEO: Anna Mucha szuka rozgłosu? "Dlaczego nie dochodzi swoich praw na policji?"
Trudno jej się dziwić, że wybrała karierę w Polsce. Tu ma stałą pracę w serialu (od 15 lat), nie przestaje grać w spektaklach teatralnych i cieszy się stałym zainteresowaniem okazywanym zarówno przez fanów, jak i media.
- Już studiując tam, wiedziałam, że w Polsce są ogromne możliwości. Żyję w 40-milionowym kraju i 40 milionów daje mi siłę napędową. No, może nie wszyscy, ale 35 na pewno. Mam się w związku z tym przejmować, że nie zrobiłam tam kariery jakiejś myszy z Polski? Bez przesady - stwierdziła w wywiadzie, stając w opozycji do wielu rodzimych aktorów, którym marzy się kariera za oceanem.
W rodzimym show-biznesie nie musi się już przepychać, by zdobyć pozycję. Wciąż wiedzie prym wśród ekranowych kusicielek. Ba, sama z powodzeniem pielęgnuje wizerunek seksbomby, m.in. poprzez publikację na wpół roznegliżowanych zdjęć, czy ponętne pozowanie na ściankach i okładkach kolorowych magazynów.
Seksapil, który przekuła w swój znak firmowy, nie przeszkadza jej w byciu spełnioną, choć jak przyznała w wywiadzie, nieidealną matką. I odwrotnie, macierzyństwo nie odebrało jej seksapilu. Jedno od drugiego aktorka wyraźnie rozgranicza. Przyznała, że choć drży o swoje pociechy, matczyny lęk nie sprawia, że chce je izolować od świata i chować je pod kloszem. Mają poznawać świat i konfrontować się z tym, co spotkają na swojej drodze. I chociaż prawdopodobnie dopiero za kilka lat na dobre zaczną mierzyć się z faktem bycia dziećmi znanej (i ponętnej) mamy, Mucha już teraz zapewnia, że nie zamierza zmieniać z tego tytułu wizerunku czy, jak sugerował Najsztub, kończyć "z epoką zdjęć z wyeksponowanym biustem i zalotnym udem".
- Moje dzieci mój biust widzą na co dzień, więc nie rozumiem, czemu nagle miałoby to być dla nich problemem. Z domu wyniosą raczej poczucie akceptacji siebie i swojego ciała, nawet jeśli bywa niedoskonałe. Więc nie zamienię się w nobliwą starszą panią - tłumaczyła na łamach "Vivy!" z właściwą dla siebie kokieterią.
- Nie zapominam o sobie, swojej pracy. Bez przesady, lubię flirtować, szukać przyjemności w życiu. (...) Ale jeśli w swojej pogoni słyszę "nie", to staję. Chociaż jeszcze nigdy nie usłyszałam "nie" - podsumowała w wywiadzie.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.