Anna Skura szczerze do bólu: o macierzyństwie i relacjach z byłym mężem
Anna Skura to jedna z najpopularniejszych osób w polskiej blogosferze. W swoich mediach społecznościowych pokazuje idealne życie i idealne macierzyństwo. W rozmowie z Katarzyną Burzyńską - Sychowicz szczerze opowiedziała o tym, jak wygląda jej życie.
Anna Skura szczerze do bólu: o macierzyństwie i relacjach z byłym mężem
Anna Skura to jedna z najpopularniejszych osób w polskiej blogosferze. W swoich mediach społecznościowych pokazuje idealne życie i idealne macierzyństwo. W rozmowie z Katarzyną Burzyńską - Sychowicz szczerze opowiedziała o tym, jak wygląda jej życie.
Przez chwilę o ciąży wiedziała tylko ona
Anna Skura o powiększeniu rodziny zaczęła myśleć podczas jednej ze swoich górskich wypraw: "Byłam na wyprawie górskiej na najwyższy szczyt Ameryki Południowej-Aconcagua. Spędziłam na niej 3 tygodnie w wysokich górach, śpiąc przez cały czas w namiocie nierzadko przy temperaturze -20 stopni. Miałam wolną głowę i czas, więc poświęciłam go na różne przemyślenia. Poczułam wtedy, że być może jestem już gotowa na dziecko. Mówię „być może”, bo podobno nigdy nie ma odpowiedniego momentu. Ja zawsze mówiłam sobie: jeszcze jeden szczyt do zdobycia, jeszcze jeden maraton do przebiegnięcia…Postanowiłam, że jak wrócę, to w styczniu pójdę do lekarza i zacznę się do tego przygotowywać" - wyznała.
Jak się niedługo potem okazało, już w tamtym momencie Anna Skura była w ciąży. Nie chciała jednak od razu o wszystkim mówić: "Mojemu mężowi nie powiedziałam od razu. Miałam taką wizję, że skoro mężczyźni wybierają wyjątkowy moment, żeby się oświadczyć, to ja też chciałabym, żeby mój partner o tym, że będzie tatą, został poinformowany w jakiś piękny sposób. Nie chciałam, żeby to miało miejsce przy przysłowiowym rosole czy w toalecie" - powiedziała.
Poród nie należał do łatwych, połóg również nie
Anna Skura i jej maż Marek zdecydowali, że Melody urodzi się w Nowym Jorku. "Bardzo chciałam rodzić – po pierwsze naturalnie, po drugie: ze znieczuleniem. Miałam w głowie, że jak tylko dostanę znieczulenie, na pewno będzie dobrze. Wszystko potoczyło się zupełnie inaczej… Mój poród był bardzo długi, bardzo ciężki i bardzo bolesny. Nie byłam w stanie się na to przygotować, żadna z nas nie jest. Rodziłam przez 27 godzin naturalnie, w ogóle nie brałam pod uwagę innego rozwiązania. W pewnej chwili pomyślałam: Chcę się z tego wymiksować, nie dam rady. Jak biegnę maraton, zawsze mam wyjście: mogę stanąć, mogę przestać. Tutaj nie było innej opcji, dopiero po jakimś czasie, gdzieś tam na końcu przypomniałam sobie o możliwości cesarki. Nie miałam wyboru, nie miałam już siły, wiedziałam, że nie dam rady i już nie chcę walczyć, to było niemożliwe, poddałam się temu rozwiązaniu" - mówiła.
Połóg był dla blogerki chyba jeszcze trudniejszy: "Początki były trudne ze względów fizjologiczno-fizycznych…Dojście do siebie po porodzie było dla mnie ciężkie i bolesne. Tak wielu rzeczy wtedy jeszcze nie rozumiałam… Wśród moich znajomych czy w świecie social mediów dwa lata temu jeszcze nie było tak dużej świadomości tego, jak wygląda kobiece ciało po porodzie, z czym musimy się mierzyć".
Energiczne dziecko
Anna Skura opisuje małą Melody jako energiczną i radosną dziewczynkę. "Na pewno jest bardzo, bardzo radosnym i pogodnym dzieckiem, myślę, że ma to po mnie. Ale ma też swoje humorki i jest uparta. Bardzo skupiona i zawzięta. Energiczna i naprawdę bardzo sprawna fizycznie".
Na niektóre rzeczy trzeba cierpliwie czekać
Skura zapewnia, że choć Melody nie mówi jeszcze tak wiele, jak inne dzieci w jej wieku, jest to jak najbardziej zrozumiałe i normalne: "Z racji tego, że Melody dużo czasu spędza za granicą i obcuje z dwoma językami, jeszcze dobrze nie mówi w żadnym, raczej pojedyncze słówka: polskie i angielskie. Ale też jesteśmy po konsultacjach z lekarzami, logopedami i zdajemy sobie sprawę, że tak jest w przypadku takich dzieci: początki są trudne, ale gdy już to złapią, później idzie bardzo szybko. Nie wywołujemy na Melody presji, dajemy jej przestrzeń, by wszystko robiła w swoim czasie. Obserwujemy sytuację, trzymamy rękę na pulsie i jesteśmy dumni z każdego nowego słowa."
Tata radzi sobie równie dobrze
Ojciec dziecka od samego początku chciał, by opieka nad malcem była podzielona między oboje rodziców po równo. Na pytanie jakim tatą okazał się Marek odpowiedziała szczerze: "Tatą bardzo uważnym, który zawsze był blisko córki. On od początku wiedział, czego dziecko potrzebuje: jakie mleczko, jakie pieluszki, jakie ciuszki. Był w stanie funkcjonować sam z dzieckiem nie tylko 2 godziny, ale kilka dni, jeśli mnie nie było. Wiedziałam, że Melody jest w świetnych rękach. Również dzięki temu więź między nimi jest mocna i wyjątkowa, oni mają swoje sekrety, swoje rytuały. Teraz żyjemy oddzielnie, ale cały czas mam wrażenie, że jak jest źle, to ona woła: Do taty! Do taty! „Źle” to znaczy, że trzeba umyć zęby albo wyłączyć bajkę".
Rozstanie nic dla dziecka nie zmieniło
Niedawno Internet obiegła informacja dotycząca rozwodu Anny Skury z mężem. Oboje zapewniają jednak, że pozostają w przyjaznych stosunkach. W wywiadzie zapewniła również, że ich rozstanie zupełnie niczego dla Melody nie zmieniło: "Ona jest ciągle malutkim dzieckiem, nie było za wiele przestrzeni i potrzeby, żeby jej to już teraz dokładnie tłumaczyć, bo dla niej aż tak wiele się nie zmieniło. Zdarzało się, że była ze mną, bo Marek gdzieś wyjechał, albo z nim, bo mnie nie było. Na razie – i uważam, że to jest najważniejsze – powtarzamy jej najczęściej jak się da: Mama i tata bardzo Cię kochają. Sytuacja rozstania nigdy nie jest prosta, raz jest lepiej, raz – gorzej. Staramy się, żeby Melodyjka jak najmniej na tym wszystkim ucierpiała. I cały czas szukamy najlepszej drogi porozumienia w tej nowej dla nas rzeczywistości".