Wpadka na czerwonym dywanie. Chyba nie chciała tego pokazać
Anna Wendzikowska to reporterka telewizyjna, ale i gwiazda Instagrama, którą obserwuje prawie pół miliona osób. Zdjęcia, które tam wrzuca, nigdy nie są przypadkowe, ale pieczołowicie wyselekcjonowane i wyretuszowane. Wszystko musi być idealne i nieskazitelne. Tym bardziej zaskakuje fakt, że na premierze nowego filmu o Bondzie dała się przyłapać w wyjątkowo niekorzystnej pozie.
Obserwując profil Anny Wendzikowskiej na Instagramie można odnieść wrażenie, że zewsząd otacza ją piękno i luksus. Jest wiecznie uśmiechnięta, idealnie ubrana i umalowana – poza tym jednym obowiązkowym zdjęciem pod tytułem "tak wyglądam po przebudzeniu bez makijażu", wrzucanym co jakiś czas przez wszystkie celebrytki.
Wendzikowska dba o swój nieskazitelny wizerunek, którym napędza później sprzedaż reklamowanym przez siebie produktom. Ale Wendzikowska to również reporterka "Dzień Dobry TVN", specjalizująca się w tematyce filmowej.
Ostatnio miała okazję przeprowadzać wywiady z obsadą "Nie czas umierać", a następnie prowadziła polską premierę filmu o Bondzie, na której tłumnie zjawiły się rodzime gwiazdy.
Oczywiście poinformowała o tym na Instagramie, wrzucając stosowne, jak zwykle idealne zdjęcia ze ścianki. Ale Wendzikowska dała się tam też przyłapać w dziwacznej pozie z telefonem w ręku.
Przez chwilę odwróciła ekran smartfona w stronę fotoreporterów, którzy od razu uchwycili jego zawartość. Na zbliżeniu widać, że celebrytka ma w folderze ze zdjęciami ponad 30 takich samych ujęć. I być może wybierze z nich jedno, to najbardziej zbliżone do ideału, którym podzieli się z setkami tysięcy fanów na Instagramie.