Beata Kozidrak wspomina rozwód. "Rozstawaliśmy się na oczach milionów"
[GALERIA]
Beata Kozidrak to niekwestionowana diwa polskiej sceny muzycznej. Świeży muzyczny powiew, który zaproponowała albumem "B3", miał zwiastować dla niej same dobre rzeczy. Piosenkarka niejednokrotnie przyznawała w wywiadach, że rozpad jej małżeństwa to nie powód do smutku, a do poszukiwania własnego szczęścia i nowych inspiracji.
To wszystko potwierdziła w najnowszym wywiadzie z magazynem "Wprost", dodając, że nie pozbierałaby się tak szybko po rozstaniu, gdyby nie wsparcie i pomoc najlepszej przyjaciółki. Kozidrak podkreśliła, że to właśnie w kobietach tkwi największa siła. Poznajcie szczegóły!
Nie była anonimowa
Beata Kozidrak od trzech lat jest rozwiedziona z Andrzejem Pietrasem. Byli małżonkowie nie żywią jednak do siebie urazy. Wciąż razem współpracują i nie unikają wspólnych spotkań. Nie zawsze jednak było tak kolorowo. Tym bardziej, gdy w Polsce ma się status gwiazdy.
- Rozwód nie był łatwy. Nie był, bo rozstawaliśmy się na oczach milionów. Myślę, że zrobiliśmy to z klasą, mimo że zainteresowanie mediów naszym rozstaniem przeszło moje najśmielsze oczekiwania - stwierdziła we "Wprost".
Znów jest zakochana
Jak sama Kozidrak podkreśliła, spokojny rozwód nie byłby możliwy, gdyby nie wsparcie, jakie wokalistka otrzymała od swojej przyjaciółki Katarzyny.
- Najlepsza przyjaciółka w dniu rozwodu stanęła w moich drzwiach, przyleciała do mnie, choć mieszka za granicą. Nie musiała tego robić, wiedziała, że dam sobie radę. Ale po prostu chciała być ze mną - powiedziała.
Przy okazji dodała, że nie rozpacza już po rozwodzie, a jej serce jest już zajęte. Nie chciała jednak zdradzać, kim jest jej nowy ukochany.
Życie na świeczniku
Na łamach tygodnika Kozidrak przyznała też, że niedawna przeprowadzka z Lublina do Warszawy sporo ją kosztowała. Choć zdecydowanie łatwiej jest jej pracować w stolicy, musiała też przyzwyczaić się do czających się na każdym kroku uciążliwych paparazzi.
- Zawsze muszę być dobrze ubrana, muszę myśleć o tym, że gdy wyjdę na ulicę np. zrobić zakupy, ktoś może zrobić mi zdjęcie, a potem w powiększeniu oglądać każdy fragment mojego ciała - przyznała w tym samym wywiadzie.
Liczy się naturalne piękno
I choć wszyscy wnikliwie analizują wygląd Kozidrak, nie dopatrzą się tam botoksu i śladów po ingerencji chirurga plastycznego.
- Jestem zwolenniczką działań w granicach rozsądku. Generalnie bardzo późno zaczęłam o tym myśleć, przez wiele lat bazowałam na kosmetyce. Może to dziwnie zabrzmi, ale mam dobre geny. (...) Sama chcę wyglądać świeżo i naturalnie, i na tym mi zależy. Nie zdecydowałabym się na jakieś diametralne poprawki. Dziś kobiety są prawie identyczne, czy one tego nie widzą? Moim zdaniem piękno polega na tym, że każda z nas jest oryginalna na swój sposób - podsumowała wokalistka na łamach "Wprostu".