Anna Przybylska
A w sobotę jeszcze byliśmy z nią na spacerze. Jarek i ja. Pojechaliśmy na molo, po morzu pływały żaglówki, cudnie świeciło słońce. Ania powiedziała: "Chociażby dla takiego widoku warto było przyjechać". A potem we dwie pojechałyśmy na lody, kupiła pięć opakowań. Zjadłyśmy je po kryjomu, bo Szymka trochę bolało gardło. W domu ugotowaliśmy jej ulubione ziemniaczki, uwielbiała je. Miała wyrzuty sumienia, że tak się z Agnieszką niby poświęcamy dla niej, a ja jej na to powiedziałam: "A co innego mamy do roboty? Matka jest tylko jedna, sama mówiłaś". Wieczorem przyszła pielęgniarka Ela, powiedziała, że mogę pójść do domu i odpocząć. A Ania na to: "Mamusiu, proszę cię, nie idź, proszę zostań. Zostałam i siedziałam z nią do rana." - wspominała Krystyna Przybylska.