Nie żyje Bobby Rydell. Zmarł tuż przed swoimi urodzinami
Nie żyje Bobby Rydell, legenda rock&rolla i dawny idol amerykańskich nastolatków. Autor takich przebojów jak "Volare" czy "Wild One" zmarł tuż przed swoimi 80. urodzinami.
Informację o śmierci Bobby'ego Rydell'a potwierdziła m.in. stacja CBS. Wokalista, a także aktor znany m.in. z musicalu "Bye Bye Birdie", zmarł we wtorek 5 kwietnia w jednym ze szpitali w Abington Township w Pensylwanii. Przyczyną śmierci były powikłania po zapaleniu płuc, które 79-letni artysta niedawno przeszedł. 26 kwietnia obchodziłby swoje 80-te urodziny.
Bobby Rydell urodził się 1946 roku w Filadelfii, a karierę rozpoczął jeszcze jako dziecko. Debiutował na ekranie w telewizyjnym programie dla młodych widzów "Paul Whiteman's TV Teen Club". Jednak prawdziwą sławę przyniósł mu rock&roll. Przełomowy w karierze Rydella okazał się album "Kissin' Time" z 1959 roku, z którego piosenki znalazły się na szczycie list przebojów.
Oni odeszli w 2021
W latach 60. Bobby Rydell stał się bożyszczem amerykańskich nastolatek, a karierę muzyczną doskonale uzupełniały występy na ekranie. Rydell zagrał m.in. w serialu "Make Room for Daddy" czy filmie "Bye Bye Birdie", z którego pochodzi słynna taneczna scena w wykonaniu Rydella i Ann-Margret.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Artysta, choć z wyraźnymi przerwami i coraz bardziej sporadycznie, grał w filmach do 2016 roku. W filmie "Komik" można zobaczyć go po raz ostatni.
Bobby Rydell nie tylko imponował amerykańskim nastolatkom, ale i inspirował całe pokolenia artystów, chociażby zespół The Beatles. Gwiazda rock&rolla została upamiętniona np. w musicalu "Grease". Postać Bobba Rydella pojawia się też w oscarowym filmie "Green Book".
Trwa ładowanie wpisu: twitter