Trwa ładowanie...

Budziła się w nocy i myślała, że umiera. Diagnoza? Dziś otwarcie o niej mówi

Miała kochającego męża, dziecko, dom, odniosła zawodowy sukces. Nagle poczuła, że wszystko się rozpada. Dominika Fetraś, dziennikarka, blogerka, prywatnie żona piłkarza warszawskiej Legii, Inakiego Astiza, opowiada o swoich problemach psychicznych i namawia, żeby nie ukrywać podobnych spraw przed światem.

Dominika Fetraś opowiada o swojej walce o zdrowie psychiczneDominika Fetraś opowiada o swojej walce o zdrowie psychiczneŹródło: Instagram
d2ijhde
d2ijhde

Przemek Gulda: Żeby dojść do tego, co cię spotkało, musimy zacząć od tego, jak wyglądało wcześniej twoje życie...

Dominika Fetraś: Kilka lat temu prowadziłam blog kulinarny, potem trafiłam do telewizji, występowałam w różnych programach, mogę powiedzieć, że odniosłam sukces. Nieduży, ale jednak. To był bardzo intensywny czas. Z jednej strony - moja własna kariera, z drugiej - mój mąż, profesjonalny piłkarz i w dodatku jeszcze przeprowadzka na Cypr. Żartowałam sobie, że jestem menadżerem naszego domu, szczęśliwą żoną i jednocześnie - samotną matką.

Jak to możliwe?

Kiedy jest się żoną piłkarza, inaczej się nie da. Wszystko jest podporządkowane jego sprawom. Podam prosty przykład: poród poprzez cesarskie cięcie umówiłam na konkretny termin, bo on tego dnia miał akurat... międzylądowanie w Warszawie. Leciał na zgrupowanie z Larnaki do Gdańska i miał kilka godzin, podczas których ja postanowiłam urodzić. Wpadł do szpitala na chwilę. Był w stroju piłkarskim, nawet nie miał kiedy się przebrać. Następnym razem zobaczyliśmy się trzy miesiące później.

Zobacz: Okupnik długo milczała o swoich problemach. Przez ciążę wpadła w depresję

To brzmi rzeczywiście mocno.

A to jeszcze nie wszystko. Byłam naprawdę całkowicie skupiona na rodzinie i na dostosowaniu wszystkiego do jego planów. Doszło do tego, że czułam się jak robot do wykonywania zadań. "Goniłam" męża: przeprowadzaliśmy się tam, gdzie rzucała go kariera. On pracował, a ja zajmowałam się wszystkim innym, wszystkim dookoła. W ciągu jednego miesiąca przeprowadziłam nas trzy razy i jednocześnie kończyłam remont naszego domu w Warszawie. No i oczywiście zajmowałam się córką.

ñaki Astiz EASTNEWS
Iñaki Astiz i Dominika FetraśŹródło: EASTNEWS

To się w końcu musiało wywrócić do góry nogami...

Oczywiście. I wywróciło. Paradoksalnie - w najmniej spodziewanym momencie. Zaczęła się pandemia i lockdown. W jakimś sensie byliśmy bardzo szczęśliwi - mieliśmy wreszcie więcej czasu dla siebie, trochę spokoju. Ale właśnie wtedy mój organizm powiedział głośno: stop. Porównuję to często do tych wszystkich historii o żołnierzach na polu bitwy, którym pocisk urywa nogę, ale mają taki poziom adrenaliny, że w ogóle nie czują bólu, biorą nogę pod pachę i skaczą na drugiej do punktu opatrunkowego. Dopiero tam rozsypują się zupełnie.

d2ijhde

Jak wyglądało to twoje rozsypanie?

To były napady lęku. Tego się nie da wytłumaczyć komuś, kto tego nie przeżył. Strasznie się boisz, chociaż nie wiesz czego. Niemniej jednak boisz się coraz bardziej.

Czy są jakieś dodatkowe objawy?

U mnie było to przede wszystkim kołatanie serca. Tętno w środku nocy przyspieszało mi nawet trzykrotnie. Towarzyszyło temu jeszcze kłucie w klatce piersiowej. Budziłam się myśląc, że to zawał. Miałam bardzo silne przekonanie, że umieram. Kilka razy wylądowałam na pogotowiu, gdzie robiono mi cały zestaw badań.

d2ijhde

Nigdy nie wychodziło w nich nic niepokojącego. Cztery razy badali mnie kardiolodzy, z moim sercem, wbrew pozorom, wszystko było w porządku. Diagnoza była taka, że to nerwica. Z fizycznego punktu widzenia nic mi nie dolegało. Wiedziałam, że muszę się zająć swoją psychiką.

I co zrobiłaś?

Miałam świadomość, że to wszystko dzieje się dlatego, że wychodzą ze mnie silne emocje sprzed lat. Zrozumiałam, że jestem przebodźcowana. Na wielu poziomach. Dlatego postanowiłam ograniczyć ilość bodźców. Nawet takich jak kofeina i podobnie działające substancje, dlatego zrezygnowałam z kawy, herbaty, a nawet czekolady. Przestałam śledzić wiadomości, choć kiedyś bardzo mnie interesowały. W kolejnym kroku zupełnie odcięłam się od telewizji. Zaczęłam medytować, uprawiać jogę. Szukałam wyciszenia i spokoju. Myślałam o tym w taki sposób: przez wiele lat żyłam stanowczo za szybko i nadszedł czas, aby zwolnić.

d2ijhde

Byłaś z tym sama? Jak zareagował twój mąż?

Był bardzo pomocny. Zaoferował duże wsparcie, dał mi dużo miłości. To było bardzo potrzebne i pomogło. Cały czas byłam też w kontakcie z lekarzami, spotkałam się z psychiatrą, robiłam badania krwi, żeby sprawdzać poziom hormonu stresu w moim organizmie. Czasem udawało mi się też spotykać z przyjaciółkami, czego wcześniej bardzo mi brakowało. Zresztą na jednym z takich spotkań doszłam do wniosku, że nie tylko ja mam ten problem.

Z lękiem?

Tak. Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy, było miło, ale nagle poczułam, że nadchodzi atak. Przeprosiłam je, powiedziałam, że muszę na chwilę iść do innego pokoju. Okazało się, że każda z nich miała w torebce jakiś środek uspokajający. Zaczęłyśmy o tym rozmawiać, wyszło na to, że wszystkie mamy podobne problemy, czasem w mocniejszym, czasem w nieco słabszym wydaniu. Ale dopóki nie uchyliłam kurtyny, mówiąc o swoim ataku, żadna z nas o tym nie wspominała. Może nie jest to jakieś wielkie tabu, ale jednak mało się o tym mówi. Rozmawiałam potem ze znajomymi mieszkającymi w innych krajach, mówili, że tam ten temat jest znacznie częściej omawiany i obecny w publicznym dyskursie.

Dlatego zdecydowałaś się mówić o tym głośno?

Tak. Nie wstydzę się tego. Jestem z wykształcenia psychologiem i uważam, że wstyd jest bardzo złą reakcją - kiedy się wstydzimy, nie szukamy pomocy i nie dostajemy wsparcia, które jest bardzo potrzebne.

d2ijhde

Dlatego kiedy tylko poczułam się lepiej - a już prawie od miesiąca nie miałam ataku, choć wcześniej potrafiły zdarzać się codziennie - postanowiłam powiedzieć głośno o tym problemie.

Powiedzmy to sobie wprost: mamy dziś na świecie dwie pandemie jednocześnie. Jedna związana jest oczywiście z koronawirusem, druga to prawdziwa lawina zaburzeń psychicznych, które się teraz ujawniają. Nie można milczeć na ten temat, nie można cierpiących ludzi zostawiać samych ze swoimi problemami.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d2ijhde
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2ijhde