Burza wybuchnie lada chwila. Agnieszka Chylińska pierze brudy i miażdży samą siebie na nowej płycie
Na nowej płycie nie oszczędza ani siebie, ani męża. Prawdopodobnie, bo imię partnera nigdzie nie pada i nigdy nie padnie. Możemy snuć wizje, Agnieszka Chylińska ma to gdzieś. Właśnie wykrzyczała swoją najlepszą płytę, za którą należy się jej ogromny szacunek.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Agnieszka Chylińska dobrze wie, że wiele osób ma z nią problem. Bo "chuda jak przecinek", bo "jak ona wygląda". Wariatka, anorektyczka, wieczne dziecko – określeń można tu wypisać jeszcze kilkanaście, jak nie więcej. Za chuda, za kolorowa, za wulgarna, za odważna, za głośna. Zawsze "za jakaś". Dobrze, że ma to gdzieś.
Krytykowali ją, gdy w rytmach disco i elektro wiła się w teledysku "Nie mogę cię zapomnieć". Och, jak wiele osób modliło się o szybki powrót "tej dawnej" Agnieszki Chylińskiej, która w kruczo-czarnych włosach i stylizacji na wielbicielkę szatana growlowała do mikrofonu, aż pękały bębenki, a seniorki odmawiały pacierze. Płyta "Forever Child" też nie została przyjęta najlepiej przez wszystkich. O Chylińskiej zagnieździło się w nas jakieś wyobrażenie, że to taka naczelna rockmenka kraju nad Wisłą i musi już zawsze taka być.
Tymczasem ona pokazuje, że może i będzie robić to, co jej pasuje. I najnowsza płyta – "Pink Punk" – jest tego najlepszym dowodem. Przesłuchaliśmy raz, drugi i pewnie jeszcze długo się nie oderwiemy.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
"Nawina i dziecinna"
W "Pink Punk" Chylińska wykrzyczała całą siebie. Dosłownie i w przenośni. To płyta dojrzałej kobiety, która jest świadoma tego, jak niektórzy mogą ją postrzegać, ale otwarcie wyrzuca z siebie wszystko, co leży jej na czarnym od rocka sercu. Może przyznać się, że czuje się beznadziejnie i znów "ma zły dzień", jak głosi pierwszy utwór na płycie. I tu Chylińska po raz pierwszy rozjeżdża samą siebie: "Jestem głupia. Stoję tutaj, patrzę w lustro - znowu pusto".
Podobnie jest w "Haj i sztos". "Ja muszę mieć haj, żeby jakoś przeżyć to nudne życie", "Ja muszę mieć sztos, żeby uciec choć na chwilę od swoich lęków". Chce uciec przed przeszłością, jest w stanie się poranić, by potem przepraszać. Niech nie zmylą was tylko teksty godne gimnazjalistów, to się trzyma całości.
"Moje łzy ciekną aż na podłogę, sama ranie siebie tym, co wciąż robię. Obietnic ze sto leży w rogu jak podarte fotografie, a prawda jest zła, że nie umiem przestać" – śpiewa.
Na ostro jest w utworze "Szok", by po chwili przejść płynnie do "Schizy". Spokojna ballada o… własnych problemach. "Naiwna i dziecinna wciąż, chcę być, chcę uwolnić się z twych rąk" – opowiada na płycie Agnieszka, a zaraz słyszymy: "Nawina i dziecinna, chciałam taka być. A dzisiaj tylko ciebie mam i wiem, że nikt nie będzie wierny mi jak ty". Jeśli to nie jest ukłon w stronę własnych słabości i przyznanie się do nich, to co jest? Nie potrzebne są konsultacje u wróżki, żeby wiedzieć, że ten utwór będziecie śpiewać pod nosem jeszcze długo, a może i Chylińska odbierze za niego kilka nagród.
"Jestem śmieć"
Prawdziwa zabawa zaczyna się mniej więcej od połowy płyty, gdy Chylińska coraz mocniej opowiada o sobie i "tej drugiej osobie". Można się tylko domyślać, że artystka kolejny raz nawiązuje do swojego małżeństwa. Tu plotki są nieuniknione. Przykłady? Bez trzymanki jest w "Śmie(r)ć", gdzie śpiewa o tym, że jest śmieciem i nikim. "Krew zalewa moją twarz. Hej kochanie, jak się masz", "Cieszysz się, że nie mam innych żyć, nie mam żadnych praw", "Kiedy skoczyć, daj mi cynk" – słyszymy.
W "Tapecie" mamy za to: „Rodzę dzieci, staram się. Jestem kiedy tylko chcesz. Rzygasz na mnie, jeśli chcesz. Ty po domu snujesz się, ciągle nie wiesz, czego chcesz. Sama nie wiem, czy choć raz powiedziałeś do mnie tak: Jesteś piękna, kocham cię”.
A w "Utopiach": "Mój chłopak mnie nie chce widzieć już. Mój król mnie nie lubi też. Znów się rozdarłam, czy żyć na pół. Świat znowu krzyczy, że wstyd. Bo już tak mam. Właśnie tak mam, że moje serce nie chce bić bez ran".
Jeśli Chylińska rzeczywiście śpiewa o swoim małżeństwie, to prawdopodobnie najciekawsza, najbardziej pokręcona relacja w polskim show-biznesie. Zresztą nie od dziś o związku Chylińskiej i jej partnera Marka krążą historie o rozwodzie, częstych kłótniach i kryzysach. Było w gazetach plotkarskich ich tyle, a artystka tylko podbija zainteresowanie. Na przekór tym plotkom my jesteśmy przekonani, że z jej małżeństwem jest wszystko wspaniale. Jak ktoś jest tak świadomy swoich uczuć, to wie, co robi.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Dzięki "Pink Punk" jeszcze lepiej poznajemy Chylińską, która bardzo chroni swoje życie prywatne. Zaglądamy pod maskę tej kolorowej dzikuski (komplement!), która zaskakuje nas w programach rozrywkowych i na koncertach. Rozkłada na czynniki pierwsze swoje emocje i przeżycia, zaprasza na chwilę do swojego świata, albo chociaż do własnego przedpokoju. Tyle nam wystarczy.
"W mojej głowie jest świat, w którym szczelnie chronię to, co jest piękne. Nie ma w nim żadnych ran. To jedyne miejsce, w którym nie cierpię" – opowiada nam Chylińska w utworze "Grinhed". Będziecie go nucić razem z nią.
"Szarp to życie, póki jest" – śpiewa w "Psim życiu" i to chyba najlepsze podsumowanie. Agnieszka szarpie je jak mało kto. Jej nowa płyta wymyka się wszystkim przewidywalnym scenariuszom. Jest więc trochę różowo, trochę punkowo. Fani odnajdą na tej płycie "tę dawną Agnieszkę", która podkładała soundtrack pod ich studenckie życie, jest i ta Agnieszka, która kocha poszaleć w rytmie pop i ta Agnieszka liryczna.
Nie spodziewaliśmy się. A teraz nie możemy się oderwać. Wygląda na to, że Chylińska w tym roku wbije się na szczyty listy przebojów, czyli tam, gdzie jest dla niej zawsze miejsce. Zasłużone.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.