Był aktorem, został kurierem. W czasie pandemii trzeba zrezygnować z ambicji
Marcin Januszkiewicz grał w teatrach, musicalach, podkładał głos w filmach i koncertował. Zamknięcie teatrów spowodowało, że nie ma za co żyć. Został więc kurierem. - Liczy się przeżycie - mówi szczerze.
Sebastian Łupak: Jak dotąd zarabiał pan na życie?
Marcin Januszkiewicz: Jestem polskim głosem Simby w nowej wersji "Króla lwa". W serialu "Na Wspólnej" miałem epizod. Współpracuję z Piotrem Rubikiem. Wydałem płytę "Osiecka po męsku". Współpracowałem z teatrem Współczesnym, Studio i Roma w Warszawie. Współpracowałem z teatrem Capitol we Wrocławiu, z teatrem Nowym w Poznaniu i Muzycznym w Łodzi, z Operą Nową w Bydgoszczy. Utrzymywałem się z tego z powodzeniem.
I teraz zostawił pan to wszystko i został kierowcą w firmie kurierskiej?
My, artyści, nie zarabiamy nic. Zero! Nul! Miałem odłożone pieniądze, które wystarczyłyby na 3-4 miesiące. Nie ma na co czekać. Po pierwszych dwóch tygodniach zacząłem myśleć, że trzeba poszukać jakiejkolwiek pracy.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Jak się panu podoba nowa praca?
Podoba mi się, że mam pracę i że mogę zarobić pieniądze. To, czy mi się ona podoba, jest drugorzędne.
Łatwo było panu znaleźć tę pracę?
Pomógł mi znajomy siostry. Przeglądałem wcześniej inne oferty. Jak zadzwoniłem do piekarni, to pan mi powiedział, że jest kilkaset zgłoszeń.
Więcej aktorów jest w podobnej sytuacji?
Zdecydowana większość. Oczywiście są aktorzy etatowi i oni pobierają teraz pensję podstawową, bez honorariów za spektakle. Więc etatowcy też nie mają tak kolorowo, ale jakiś miesięczny przychód jest. Natomiast większość aktorów i artystów nie ma żadnych źródeł dochodu. Większość jest nieubezpieczona. Są w tragicznej sytuacji.
Na pomoc państwa nie liczycie?
Ja nie liczę na żadne rządy, a zwłaszcza te obecne, choć poprzednie też nam zabrały 50 proc. kosztów uzyskania przychodu. Jestem nauczony, że władza nic nam nie da. Oczywiście słyszę, jakie zapomogi dostają nasi koledzy z Niemiec. Złożyłem wniosek o dofinansowanie ze stypendium "Kultura w sieci". Ale tych stypendiów będzie za mało. Dla wszystkich nie starczy.
Liczy pan, że uda się panu wrócić do dawnej pracy w teatrze, dubbingu, serialach?
Nie jest tak, że liczę, że wszystko wróci do normy. Do jakiej normy? Nikt nie wie, jak będzie wyglądał postpandemiczny świat – koncerty, teatry, przemysł filmowy. Nie ma co gdybać, tylko tu i teraz brać pracę, która daje zarobek.
A pana ambicje artystyczne?
No cóż, na nominację do Oscara trzeba będzie trochę poczekać. Zresztą gale też są odwołane. Ambicje schodzą na drugi plan.