Trwa ładowanie...
Chciałbym umrzeć przed Yoko
Źródło: Getty Images

Chciałbym umrzeć przed Yoko

Czterdzieści lat temu 8 grudnia był poniedziałek. - Obudziliśmy się, kiedy nad Central Parkiem rozciągało się lśniące błękitne niebo - zapamiętała ostatni poranek Johna Lennona Yoko.

Z okiem apartamentu numer 72 na siódmym piętrze kamienicy Dakota przy ulicy Siedemdziesiątej Drugiej Zachodniej widać czubki drzew i jezioro w parku. John Lennon wybrał ten stuletni, neogotycki gmach z piaskowca, udekorowany gzymsami, daszkami, lampami z kutego żelaza, mosiężnymi włącznikami i ciężką mahoniową boazerią, bo przypominał mu wiktoriański Liverpool.

Przeniósł się tu w 1973 r. ze swoją drugą żoną Yoko Ono. Zamienili ciasne poddasze na Bank Street na mieszkanie z czterema sypialniami, dużym salonem, wielką kuchnią. Apartament zajmował przed nimi gwiazdor "Parszywej Dwunastki" - Robert Ryan. Potem dokupili w budynku jeszcze cztery mieszkania.

Przeprowadzka ma miejsce siedem lat po tym, jak Lennon w londyńskiej galerii Indica spotkał japońską skandalistkę Yoko Ono, pięć po rozwodzie z Cynthią Powell, trzy po rozstaniu z Beatlesami, dwa po wyjeździe z Londynu. I gdy wciąż toczy walkę z Paulem McCartneyem, Ringo Starrem i Georgem Harrisonem o pieniądze i masę upadłościową po Beatlesach.

d13jref

Po rozpadzie zespołu jeździ po świecie, nawołuje do opamiętania i pokoju, stając się bardziej trybunem ludowym niż artystą. Cierpi na tym jego muzyczna kariera. Po dwóch wysoko ocenianych albumach ("John Lennon/Plastic Ono Band" i "Imagine") przychodzą znacznie słabsze, bardziej publicystyczne, niż muzyczne: ("Ming Game" oraz "Walls and Bridges").

W końcu osiada w Nowym Jorku, gdzie administracja Nixona uznaje go za zagrożenie dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych i próbuje wyrzucić z USA. Dopiero po batalii sądowej dostaje w 1976 r. prawo stałego pobytu.

Do tego czasu są w życiorysie Lennona ciągi narkotykowe, pijaństwa, zdrady, niemoce twórcze, destrukcja, szaleństwo i ucieczki. Jedna z najdłuższych, gdy wyjeżdża z sekretarką swojego menadżera do Los Angeles, trwa kilkanaście miesięcy. Po powrocie do Yoko jesienią 1974 r. nazwie ten okres straconym weekendem. Wtedy zaczyna nowy rozdział: zostaje przykładnym małżonkiem i ojcem. Prowadzi nudne, powtarzalne życie gospodyni domowej, kucharki i opiekunki urodzonego w 1975 r. syna – Seana. Jego codzienność ma niewiele wspólnego z ekstrawagancją rockowego gwiazdora.

Mam dopiero czterdziestkę

Wstaje o 6. Kawa, papieros, śniadanie. A potem wszystko kręci się wokół Seana. O 9 przychodzi jego opiekunka Helen, o 12 - lunch z synem, a o 18 - kolacja. Gdy po lunchu Helen wychodzi z Seanem na spacer, wtedy czyta, słucha muzyki, ogląda telewizję (telewizor w mieszkaniu Lennonów gra na okrągło). Czasem zjeżdża windą na parter, by spotkać się w biurze z Yoko, która prowadzi rodzinne biznesy. Gdy o 19 Sean idzie do kąpieli, jego tata siada przed telewizorem i ogląda swojego ulubionego prezentera Waltera Cronkite’a, prowadzącego dziennik Evening News w CBS. Około 20, gdy telewizyjne wiadomości się kończą, idzie do sypialni syna ucałować go na dobranoc. Przez pięć lat każdy dzień w mieszkaniu pod numerem 72 wygląda podobnie.

Ale w roku 1980 od kilku miesięcy wszystko stoi na głowie. Z ostatnich wakacji na Bermudach Lennon przywiózł na kasecie kilka nowych piosenek i na początku sierpnia wszedł do nowojorskiego studia Hit Factory, by zarejestrować je w tajemnicy przed mediami. Ale sprawa i tak wypływa. Zanim jeszcze "Double Fantasy" - pierwsza od pięciu lat płyta Lennona - zostanie nagrana, dziennikarze okrzykną ją najbardziej oczekiwanym albumem roku. A gdy pod koniec listopada pojawia się na rynku, do Lennona ustawia się długa kolejka po wywiady.

Źródło: PA / PA Images / Forum, fot: RM, PA / PA Images / Forum

"Playboyowi" tłumaczy, że nieprzypadkowo płytę otwiera piosenka – "(Just Like) Starting Over (Zaczynając od nowa)". Mówi, że ma dopiero czterdzieści lat i przez następne czterdzieści ma zamiar tworzyć ("Bóg tak chce, mimo że ludzie wciąż czekają na ostatni koncert The Beatles").
"Newsweekowi", że z Beatlesami to już naprawdę koniec. ("Poświęciłem mnóstwo czasu, żeby odkryć, że byłem Johnem Lennonem przed Beatlesami i jestem nim po Beatlesach. I niech tak zostanie").

A dziennikarzom "Rolling Stone", że jasnowidz z Londynu wywróżył mu kiedyś, że będzie żył za granicą, zanim jeszcze o tym pomyślał. ("Wiem, że zawsze mamy w życiu wybór, ale czy wszystko jest już z góry ustalone? Czy zawsze trafiamy na rozstaje dróg i czy są tylko dwie z góry ustalone ścieżki losu? A może ich jest znacznie więcej?").

d13jref

Poniedziałek 8 grudnia 1980 jest kolejnym dniem promocyjnego szaleństwa, ale zanim się ono zacznie, Lennon idzie na śniadanie do swojej ulubionej kawiarni La Fortuna przy Columbus Avenue, a zaraz potem do fryzjera po drugiej stronie ulicy.

O 12.40 w apartamencie 72 rozpoczyna się druga część sesji zdjęciowej dla magazynu "Rolling Stone". Lennon ubiera się w skórzaną kurtkę, czarny sweter, niebieskie jeansy i kowbojki, ale Annie Leibovitz uważa, że najlepiej, jak zdejmie wszystko i położy się nagi obok Yoko w pozycji embrionalnej. To najważniejsze z półtoragodzinnej sesji zdjęcie zostaje zrobione w salonie na ich kremowej wykładzinie.

Gdy na siódmym piętrze Leibovitz kończy fotografować Johna, w mieszkaniu na parterze Yoko przyjmuje ekipę Dave’a Sholina z radia RKO, która przyleciała o świcie z Los Angeles, by przeprowadzić z Johnem wywiad. Sholin zapamiętał, że kazała mu zdjąć buty przed wejściem i że rozmowa zaczęła się z lekkim poślizgiem o 14:45.

Lennon opowiada Sholinowi o radości, jaką sprawiło mu nagrywanie nowej płyty, o planowanym kolejnym albumie, o pomyśle na trasę koncertową, o nowym życiu po czterdziestce, o miłości do Yoko, ciekawości świata i dystansie do śmierci.

- Albo będziemy żyć, albo umrzemy. Jeśli umrzemy, będziemy musieli sobie z tym poradzić, a jeśli przeżyjemy, musimy sobie poradzić z byciem żywym – tłumaczy Sholinowi i dodaje: - Mam nadzieję, że umrę przed Yoko, bo jeśli ona umrze pierwsza, nie wiem jak to przetrwam. Nie dam sobie rady.

Dead on arrival

O 16 Sholin i jego ekipa zbierają sprzęt i pakują do limuzyny, która ma ich zawieźć na lotnisko. Zabierają też ze sobą Johna i Yoko, by wysadzić ich po drodze przy studiu nagraniowym. Przed budynkiem Dakota czatują na Lennona zwykle łowcy autografów, ale dziś pod żelazną bramą stoi tylko dwóch. Jeden jest w okularach, wygniecionym płaszczu i długim szaliku. To dwudziestopięcioletni syn sierżanta Air Force z problemami psychicznymi. Ma żal do Lennona, że zdradził ideały Beatlesów, a głosy w głowie podpowiadają mu, że ex-Beatles powinien za to ponieść karę. Przyleciał z Honolulu już w piątek i przez cały weekend kręcił się w pobliżu, ale dopiero w niedzielę pierwszy raz spotkał Lennona. Zaczął mu wtedy robić zdjęcia, ale podszedł za blisko, Lennon się zdenerwował i próbował odebrać mu aparat fotograficzny.

Dziś czeka z najnowszym albumem małżeństwa i gdy John wsiada do limuzyny, podchodzi do niego i prosi o autograf.
Kiedy Lennon pochyla się, żeby podpisać płytę, Paul Goresh, amator fotograf, który też koczuje pod Dakotą, naciska na spust migawki. Za kilkanaście godzin ten kadr trafi do dziennika Daily News i wyląduje na okładce środowego wydania gazety.

Źródło: PA / PA Images / Forum, fot: RM, PA / PA Images / Forum

Po drodze Sholin dopytuje jeszcze Lennona o jego relacje z McCartneyem.
- Jest jak brat, jak rodzina – odpowiada Lennon. - Mamy swoje wzloty i upadki, ale zrobiłbym dla niego wszystko. Mam nadzieję, że on też.

Przed studiem Record Plant na 44 ulicy czeka na nich Jack Douglas, współproducent nowej płyty. Lennon nagrywa tu ścieżkę gitarową do nowej piosenki Yoko "Walking on the thin Ice". (John uważa, że będzie to jej pierwszy hit na listach przebojów.).

d13jref

Ze studia Lennon dzwoni jeszcze do ciotki Mimi, która wychowywała go w Liverpoolu. (Stara się do niej dzwonić przynajmniej raz w tygodniu). Mówi jej, że niedługo się zobaczą i że nie może się już tego spotkania doczekać.

Późnym popołudniem do Record Plant wpada jeszcze wydawca albumu "Double fantasy" David Geffen, by powiedzieć, że płyta, początkowo chłodno przyjęta, sprzedaje się teraz znakomicie.

Pracę w studiu kończą około 22.30. Yoko chce iść na kolację do restauracji Stage Deli, ale John upiera się, żeby najpierw wrócili do domu i powiedzieli dobranoc Seanowi.

Do Dakoty wracają taksówką. Z dala widać cienie stojące przed budynkiem. Zamiast wjechać przez bramę na dziedziniec, taksówka parkuje na ulicy przed wejściem. Gdy Lennonowie wysiadają z samochodu, mężczyzna w wygniecionym płaszczu stoi w ciemności przed wejściem. Yoko idzie pierwsza, a dwa kroki za nią John, trzymając w ręce kasety ze studia. Gdy ona jest już pod arkadami, mężczyzna w wygniecionym płaszczu sięga do kieszeni, wyciąga rewolwer kaliber 38, chwyta go oburącz i cicho woła: "Panie Lennon!".

Pierwszy strzał rozbija szybę na parterze. Cztery następne trafiają Lennona w plecy.
John próbuje iść dalej po schodach i dopiero w przedsionku portierni upada na twarz, rozsypując kasety. Krwawi z ust i z klatki piersiowej.

Odźwierny stara się założyć Lennonowi opaskę uciskową, ale rany są zbyt rozległe, więc zdejmuje zakrwawione okulary i przykrywa go swoim płaszczem.
Mężczyzna w zmiętym płaszczu wciąż stoi przy bramie Dakoty. Rzucił tylko na chodnik rewolwer i płaszcz. Nie ucieka. Czeka, trzymając w ręku egzemplarz "Buszującego w zbożu" J. D. Salingera.

Odźwierny Jose Perdono wrzeszczy do niego: Czy wiesz co zrobiłeś?!

- Właśnie zabiłem Johna Lennona – odpowiada spokojnie.

Dwie minuty później pod rezydencję podjeżdża radiowóz. Perdono pokazuje policjantom zabójcę. Zakładają mu kajdanki na ręce i odprowadzają do radiowozu.

Na miejscu pojawia się kolejny radiowóz. Policjanci układają krwawiącego Lennona na tylnym siedzeniu. Jadąc do najbliższego szpitala przy 13 ulicy, próbują podtrzymać z rannym rozmowę.

- Czy to ty jesteś John Lennon? - pytają.
-Tak – odpowiada. To jego ostatnie słowa.

Policjant, który wnosi Lennona na plecach do Roosevelt Hospital (dziś Mount Sinai West Hospital), nazywa się Jim Moran. Od wejścia krzyczy, że niesie postrzelonego. W izbie przyjęć siedzi Alan Weiss, producent telewizyjny stacji ABC. Wywrócił się na motocyklu w okolicach Central Parku i czeka na prześwietlenie. Weiss widzi poruszenie, słyszy, jak wymieniają między sobą nazwisko rannego, ale dopiero gdy do budynku wbiega drobna, zapłakana kobieta rozumie, że jest świadkiem historii i musi o tym poinformować swoją stację.

Nad stołem operacyjnym pochyla się trzech lekarzy. Ranny nie oddycha, stracił dużo krwi, ma przestrzeloną aortę. Jeden z lekarzy otwiera więc klatkę piersiową i próbuje ręcznym masażem przywrócić akcję serca. Nic to nie daje. Po kwadransie uznają pacjenta za martwego.
"Dead on arrival" (zmarł w drodze do szpitala) wpisują w medycznych dokumentach i przekazują tę informację Yoko Ono.
Prosi lekarzy, by nie informowali o śmierci Lennona mediów. Boi się, że Sean może jeszcze nie spać i o śmierci taty dowie się z telewizji.

Weiss już jednak wie od lekarzy, że reanimacja postrzelonego pacjenta się nie powiodła i próbuje się dodzwonić do redakcji ABC. Roone Arlege, szef ABC News jest wstrząśnięty. Uważa, że trzeba natychmiast puścić wiadomość w eter, ale jest problem, bo na antenie trwa właśnie ważny mecz futbolu amerykańskiego między New England Patriots a Miami Dolphins. Jest trzecia kwarta, a Patrioci z Bostonu wciąż zwyciężają.

d13jref

Szef ABC decyduje, że to sprawozdawcy sportowi Frank Glifford i Howard Cosell poinformują Amerykę o śmierci Lennona. Obaj mają wątpliwości, czy należy przerywać mecz, ale w końcu się decydują pod koniec trzeciej kwarty.

- Musimy to powiedzieć: to jest tylko mecz, bez względu na to, kto przegrywa i kto wygrywa - mówi na antenie Cosel. - Zdarzyła się niewysłowiona tragedia, potwierdzona przez ABC News. Przed swoim domem na West Side został postrzelony John Lennon, być może najsłynniejszy z Beatlesów. Zawieziono go do szpitala Roosevelta, gdzie potwierdzono, że nie żyje. Trudno wrócić do meczu po tej wiadomości, ale musimy, prawda Frank?

Jeszcze przed północą stacje radiowe i telewizyjne na całym świecie przerwą swój program, by poinformować o śmierci założyciela The Beatles. Nawet Radio Moskwa poświęci mu półtoragodzinną audycję.

Ale pierwszy jest radiowęzeł w szpitalu Roosevelta.

O godzinie 23:15 nadaje ze wszystkich głośników starą piosenkę Beatlesów "All my loving". I tak kończy się epoka.

Ewa Winnicka, Cezary Łazarewicz

Autorzy, jak wielu innych dziennikarzy na świecie, celowo nie używają w tekście nazwiska mordercy, który dokonał zabójstwa dla rozsławienia swego imienia.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.

Podziel się opinią

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj