Córka Zbigniewa Wodeckiego nie pogodziła się z jego śmiercią. "Czas stoi w miejscu"
Od śmierci Zbigniewa Wodeckiego minęły niedawno dwa lata. Córka muzyka w poruszającym wywiadzie opowiedziała o stracie taty. Dziadka wspominał również wnuk, Leo Stubbs.
22 maja 2019 r. minęły dwa lata od śmierci Zbigniewa Wodeckiego. Artysta zmarł w warszawskim szpitalu po tym, jak przeszedł udar mózgu, a następnie zachorował na zapalenie płuc. Miał wówczas 67 lat. Z pustką bo Zbigniewie Wodeckim do dziś nie uporały się tysiące fanów, a także rodzina, która z bólem mówi, że odszedł zbyt wcześnie.
ZOBACZ TAKŻE: Leo Stubbs: Dziadek mnie wspierał, ale sam dążyłem artystyczną drogą
- Czas stoi w miejscu. W tej chwili ciężar straty jest właściwie taki sam jak dwa lata temu - wyznała "Gali" córka muzyka, Katarzyna Wodecka-Stubbs.
- Wiedzieliśmy, że tata miał problemy z sercem, to u nas choroba dziedziczna. Leczył się profilaktycznie i wszyscy go prosili, żeby jak najszybciej coś z tym zrobił. (...) Nadal nie ma w nas zgody na tę śmierć, jest wiele pretensji, że tak się stało - dodała.
Katarzyna Wodecka-Stubbs wspomniała także Zbigniewa Wodeckiego z czasów jej młodości.
- On był szefem, którego się uwielbiało. Królem, do którego trzeba było wstawać w nocy choćby na momencik, żeby się przywitać, kiedy wracał z koncertów.
Artystę w rozmowie z "Galą" wspomniał także jego wnuk, Leo Stubbs. Nastolatek nie ukrywa, że trudno było mu się pogodzić ze śmiercią dziadka.
- Dziadek na wszystko nam pozwalał. Na początku w ogóle nie radziłem sobie z jego śmiercią. Ale potem dużo rozmawiałem z mamą o tym i zacząłem przypominać sobie najfajniejsze sytuacje, jakie były z nim związane - powiedział Leo Stubbs.