To nie rak go zabił. Córka Niemena pamięta incydent w szpitalu
Początek każdego roku to dla rodziny Czesława Niemena zawsze czas pełen wspomnień. W lutym wypadały urodziny artysty, a w styczniu rocznica śmierci. Gdyby żył, miałby 82 lata. Natalia Niemen jest przekonana, że taki scenariusz był możliwy, ale przez jedno wydarzenie w szpitalu jej ojca nie ma już na tym świecie.
Czesław Niemen zmarł 17 stycznia 2004 r. Miesiąc przed swoimi 65. urodzinami. Artysta cierpiał na chorobę nowotworową, ale to nie ona była bezpośrednią przyczyną śmierci. Córka Natalia dobrze pamięta ostatnie chwile swojego ojca i jest przekonana, że mógłby żyć do dziś.
- Baliśmy się. Przy chorobie nowotworowej śmierć zawsze się czai. Był w nas strach, że nadejdzie, wszyscy o tym myśleliśmy. A z drugiej strony mieliśmy nadzieję, że będzie dobrze – mówiła Natalia Niemen w "Vivie".
Córka artysty opowiedziała, że jeden ludzki błąd przekreślił całą tę nadzieję.
Zobacz także: Zagraniczne gwiazdy się zaszczepiły. Nie miały wątpliwości
- Mamy przekonanie, że gdyby nie wymiana okien na korytarzach warszawskiego szpitala onkologicznego w styczniu, po których przewożono pacjentów, w tym i mojego tatę, żyłby do dzisiaj. Ojciec po takiej jednej przejażdżce na wózku dostał zapalenia płuc i zapadł w śpiączkę. Po około 10 dniach zmarł – dodała.
Ciało artysty zostało skremowane, a urnę z prochami złożono w katakumbach na Cmentarzu Powązkowskim. Na pogrzeb przybyło kilka tysięcy ludzi. Wiele stacji radiowych puszczało w tamtym momencie "Dziwny jest ten świat".