Dawid Podsiadło i Taco Hemingway: inteligentne, autentyczne głosy młodego pokolenia
Jeden wybił się w telewizyjnym talent show, drugi występował dla kilkudziesięciu osób w warszawskich knajpach. Dziś są megagwiazdami, przedstawicielami młodego pokolenia, które urodziło się już w świecie fast foodów, YouTube’a oraz świata korpo. 28 września na stadionie PGE Narodowym zagrają koncert roku.
To był zwykły przypadek. Byłem akurat w Warszawie, umówiłem się ze znajomymi w modnej knajpie PKP Powiśle – to dawny dworzec kolejowy zamieniony w hipsterską miejscówkę. Nagle gdzieś obok stolików pojawili się dwaj młodzi goście, jeden z mikrofonem, drugi ze sprzętem do miksowania muzyki. Dziś żałuję, że nie nagrywałem tego telefonem, ale wtedy nawet nie podniosłem się z krzesła. Co mi będzie jakiś nieznany raper psuł wieczór. Po chwili jednak podniosłem cztery litery i podszedłem do grupki 30-40 osób, które otaczały tego gościa i dośpiewywały jego teksty. To była jego pierwsza grupa fanów.
- Kto to? – zapytałem.
- Taco Hemingway – odpowiedział ktoś z tłumu.
- Taco? Hemingway? – pytałem zdezorientowany.
Dziś mogę tę historię opowiadać z dumą: byłem na jednym z pierwszych "koncertów" – bo przecież był to tak naprawdę występ między stolikami – Taco. Przekonał mnie do siebie w pięć minut: zadziałały jego intrygujące, szczere teksty o młodych, zagubionych w stolicy warszawiakach i ich koleżankach.
Obejrzyj: Koncert Taco Hemingwaya przerwany przez ulewę
Okazało się, że Hemingway właśnie wrzucił do sieci za darmo swój pierwszy minialbum: "Trójkąt warszawski" (2014). To była zaskakująco dojrzała, muzycznie i tekstowo, opowieść o młodzieżowym trójkącie miłosnym. Momentami prześmiewcza, momentami posępna, opowieść o współczesnej młodzieży, która jest jednocześnie zagubiona, ale i bardzo szczęśliwa pośród modnych klubów i sklepów z iPhone’ami. To był ich świat drogich drinków, ale i rozpaczy na kacu po tychże drinkach. Zastanawiało mnie: jak, mimo że zarabiali marne grosze, było ich stać na te iPhone’y?
Taco Hemingway jeszcze tego samego lata wystąpił na gdyńskim Open'erze – w namiocie. Rok później był już gwiazdą dużej sceny. Nie przeszkadzało, że deszcz zalał laptopa akompaniującego mu DJ’a Rumaka. Taco dokończył koncert a capella, a tłumy śpiewały teksty z nim.
Od zera do bohatera w niespełna dwa lata.
Teraz Taco, wraz z Dawidem Podsiadłą, wyprzedali w kilka godzin Stadion Narodowy. Bagatela: 60 tys. widzów. Jak im się to udało? Co takiego w nich jest, że sobotni koncert już uznano za koncert roku? Że niektórzy fani, w desperacji, by tylko tam być, dali się naciąć na obietnicę biletów przez oszustów?
Spróbujmy to zrozumieć.
Czy można na fakturę?
O Taco już sporo napisałem. Nie mam, niestety, takiej samej historii o Dawidzie Podsiadle. Nie spotkałem go nigdy w szkole w Dąbrowie Górniczej, gdzie na pewno śpiewał w miejscowej auli dla rodziców i koleżanek z klasy. Nie oglądałem go też w programie "X Factor". Oczywiście znałem jego single "Trójkąty i kwadraty" z 2013 r. oraz "W dobrą stronę" z 2015 r. Były bardzo dobre, ale wciąż daleko było wtedy Podsiadle do statusu megagwiazdy. Ot, kolejny trzymający równy poziom polski artysta.
Stosunek do niego zmieniłem po nietypowym wydarzeniu. Uznałem, że jest niezmiernie inteligentnym, mającym spory dystans do siebie młodym człowiekiem, gdy zobaczyłem go w programie typu stand-up czy raczej roast, Kuby Wojewódzkiego. To było odkrycie: Podsiadło wypadł świetnie jako zagubiony, naiwny, małomiasteczkowy (tak!) muzyk, który nie bardzo wie, co robi w Warszawie, czym właściwie jest roast i jak to się wszystko je. Odegrał swoją rolę po mistrzowsku. Okazało się, że nie tylko dobrze śpiewa, ale potrafi zagrać i wie, co to ironia!
Mówił: - Mam takie życie, że robię płyty muzyczne. Wynajmuję mieszkanie w Warszawie. Z balkonem. Dostałem tu zaproszenie i obietnicę jakiegoś zarobku. Jestem młody, założyłem działalność. Gdyby można było na fakturę…
No, a później przyszła płyta "Małomiasteczkowy", która zwalia mnie z nóg, jak pół Polski.
Co więc łączy z pozoru niepasujących do siebie panów Taco Hemingwaya i Dawida Podsiadłę? Spróbujmy znaleźć te punkty wspólne.
Efektowny paździerz
Talent. Nie da się ukryć: obaj potrafią pisać świetne kompozycje, śpiewać, dać świetny koncert, wystąpić w mającym sens, frapującym teledysku. Ich utwory są uniwersalne w tym sensie, że może je grać i Radio Zet, i rozgłośnia promująca tzw. muzykę alternatywną. To bardzo dobry pop i hip hop, trzymający stale wysoki poziom. Dodajmy do tego ciężką pracę i pomysł na siebie, i mamy dwóch topowych artystów.
Inteligencja. To żadna sztuka być pustym opakowaniem bez treści, gwiazdką, która nie ma nic do powiedzenia i jest tylko jednorazowym produktem. Po panach – po ich tekstach, wywiadach, strategii marketingowej – widać, że mają coś pod kopułą. Trzeba mieć bowiem coś w głowie, żeby płytę ”Małomiasteczkowy” promować w kiosku Ruchu pod Pałacem Kultury. Nawet jeśli nie był to pomysł samego Podsiadły, to ktoś mu dobrze doradza, a on wie, kim się otaczać. Co prowadzi nas do kolejnego punktu:
Potrafią wykorzystać kapitalizm. Tak! To nie jest proste. Wiemy, jak działa wolny rynek show biznesu: dostajesz się do talent show, zostajesz, przy odrobinie szczęścia, gwiazdą, po czym znikasz, bo talent show ma nową edycję, nowy sezon i potrzebuje nowej atrakcji. Zarówno Taco, jak i Podsiadło, przetrwali już kilka sezonów w świecie muzycznych fast foodów. Wiedzą, jak wykorzystać social media i Internet. Małomiasteczkowa strategia promocyjna Podsiadły (włącznie z "paździerzową", celowo okropną, okładką albumu) oraz fakt, że Taco zarabia na siebie (sześć zer?) mimo, że rozdaje muzykę za darmo w necie, świadczą, że obaj wiedzą, jak wykorzystać show biz, marketing i tradycyjne media. Są gwiazdami, a mimo to…
Obaj są wciąż autentyczni. Przyznam, że większość tzw. celebrytów, aktorów czy gwiazd sportu, występująca w reklamach, przyprawia mnie o niestrawność. Jest pewien aktor, którego wręcz pasjami nie trawię w reklamie banku. A Podsiadło? Z jakiegoś powodu wybaczam mu udział w spotach reklamowych. Podsiadło zarabia sporo (sam powiedział, że ma za dużo pieniędzy "o jakieś 80 proc."), do tego stopnia, że stać go na bycie producentem filmowym: wyprodukował film "(Nie)znajomi" Tadeusza Śliwy. A mimo to wciąż uważam go nie za jakiegoś pustego nowobogackiego, ale za szczerego i autentycznego chłopaka z Dąbrowy Górniczej. To samo z Taco: wierzę mu, kiedy prowadzi mnie przez swoją Warszawę. Widzę go, gdy półpijany jedzie na rowerze Veturilo po nocy spędzonej na Zbawixie, z rozbitym iPhone'em w kieszeni.
Co prowadzi nas do ostatniego punktu:
Obaj są głosem pokolenia. Każdy na swój sposób. Taco Hemingway opowiada o młodych ludziach na śmieciówkach, o pokoleniu na umowie zleceniu. O próbie pozostania autentycznym w świecie pozerów. Podsiadło trochę podobnie: śpiewa nam o sobie, ale jednocześnie o zagubionych młodych ludziach z małych miasteczek, próbujących odnaleźć się w metropolii, w wyścigu szczurów. To nasze wspólne, zrozumiałe dla większości doświadczenie. Ktoś musiał to opowiedzieć: a oni zrobili to najlepiej.
Koncert roku
Zarówno Taco Hemingway, jak Podsiadło, są więc przedstawicielami młodego pokolenia, które nie pamięta PRL, bo urodziło się już w świecie fast foodów, YouTube’a oraz świata korpo. Obaj mieli tyle talentu i zdrowego rozsądku, by odnieść w tym brutalnym świecie sukces, bez zaprzedawania się show biznesowi i bez utraty swojej wrażliwości. Są na tyle silni, by pozostać sobą i dają nam wartościowe produkty. To dobry znak: mówi się, że brutalny wolny rynek musi nas wyjałowić i pozbawić uczuć. Taco i Podsiadło pokazują, że nie musi tak być.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Sam wychowałem się na Kaziku, Kasi Nosowskiej i Arturze Rojku. To starsze pokolenie, które pamięta PRL i które musiało uczyć się wolnorynkowej Polski od nowa. Natomiast dzięki Podsiadle i Hemingwayowi rozumiem, co czują młodsi ode mnie ludzie i jak wygląda ich świat. A do tego da się ich utwory zanucić i można je zagrać bez wstydu na imprezie. To pokolenie ma więcej takich gwiazd: Krzysztof Zalewski, Quebonafide, Organek, Kortez, Daria Zawiałow, Brodka, Otsochodzi.
Niestety, przegapiłem moment sprzedaży biletów na ten koncert. Nie będzie mnie więc na Narodowym. Wierzę, że to będzie wielkie wydarzenie. Ale pocieszam się, że widziałem Taco, jak zaczynał swoją wielką karierę w knajpce PKP Powiśle. Takich rzeczy się po prostu nie zapomina. Na naszych oczach tworzy się historia polskiej muzyki. Będziemy o tym opowiadać wnukom. Czy raczej wysyłać im odpowiednie filmiki z YouTube’a.