Dawid Podsiadło szczerze o braku prywatności. "Długo zajęło mi zorientowanie się, że straciłem ją po drodze"
Dawid Podsiadło zdążył już zasłynął jako muzyk, który ma bardzo dobry kontakt z fanami i który znajduje dla nich czas niezależnie od sytuacji. Tymczasem okazuje się, że bardzo brakuje mu prywatności. W serwisie społecznościowym podzielił się z nimi refleksją, jak dużą cenę zapłacił za popularność.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Muzyk opublikował na Facebooku wpis, w którym podzielił się swoimi refleksjami po Open'er Festivalu 2017 odbywającym się w Gdyni. Jak wielu innych, pojawił się tam, by zobaczyć ulubionych wykonawców. Zdawał sobie jednak sprawę, że nie był tam anonimowy. Jego przemyślenia są więc zgoła inne niż przeciętnego fana muzyki, a pobyt na festiwalu stał się pretekstem do długiej wypowiedzi o utraconej prywatności.
- Wielu z Was ma coś niezwykle cennego, czego w codziennym życiu możecie nie dostrzegać. Prywatność. Długo zajęło mi zorientowanie się, że ja moją straciłem po drodze. To konsekwencja i cena jaką muszę płacić za to, że mogę spełniać swoje marzenia na taką skalę. I godzę się na to, oczywiście, kocham te wszystkie rzeczy, które składają się na to, że mogę tworzyć muzykę każdego dnia. I doceniam to wszystko bardzo mocno.
Wielu z Was po prostu przejdzie z Tenta na Main (sceny na festiwalu Open’er, przyp red.). Dla mnie to kilkadziesiąt wyszeptanych, wykrzyczanych, wyśmianych, rozedrganych i wzruszonych: ej, podsiadło/ty, podsiadło/podsiadło/dawid podsiadło/ej, ej, to jest ten/trójkąty/nieznajomy/o fuuuuck/hyyyy!/stój, stój/obróć się etc. Kilkadziesiąt dotknięć w ramię, zastąpienia drogi i zdań: „nie chcę przeszkadzać, ale..” Mnóstwo skrzyżowań mojego świata z Waszym.
Wychodzę z toalety, kicham, rozmawiam z rodziną i przyjaciółmi, rozmawiam przez telefon, słucham koncertu, tańczę, jem, myślę, przeżywam wewnętrzne załamanie, przeżywam wewnętrzną euforię - zawsze Was spotykam. Wzrok, głos, ciało Wasze (bardzo religijnie zabrzmiało, zostawiam nie usuwam, w końcu to strumień emocji) – wyliczał Podsiadło (zachowano oryginalną pisownię).
Post jednak nie miał na celu zdyskredytowania fanów czy ich krytykowania, ale okazał się podziękowaniem za podejście, jakie wielbiciele okazali artyście podczas tegorocznego festiwalu.
- Poważnie, chciałem podziękować. Bo w tym roku byłem swobodny. Wolny i szczęśliwy. W tłumie i poza nim. 90% osób, które do mnie podeszło w trakcie festiwalu, słysząc:
„Wolałbym nie robić zdjęcia, jeśli to nie problem”.
Powiedziało:
„A, jasne stary, rozumiem, baw się dobrze, do zobaczenia”.
Nie zdajecie sobie sprawy jak wiele to dla mnie znaczy. Widziałem uśmiech na twarzach tych osób. Nie miały do mnie pretensji. Nie zmieniły zdania na temat mojej twórczości, nie atakowały mnie i pozwoliły mi cieszyć się swoim prywatnym czasem. Niektórzy słysząc to zdanie, przystanęli i pogadali kilka minut na temat muzyki, wspomnień z koncertów, pytali o kolejne plany i datę powrotu. Nagle te spotkania miały wartość. Wymieniliśmy się swoim czasem. Emocjami. Nie byłem tylko trofeum w telefonie, którym można pochwalić się znajomym – podsumował muzyk (zachowano oryginalną pisownię).
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Trzeba przyznać, że należy mu się uznanie za szczerość (gwiazdom niewątpliwie też należy się choć odrobina prywatności), ale i za szacunek wobec fanów. Całość postu możecie przeczytać powyżej. Co sądzicie na ten temat?
Zobacz także: Dawid Podsiadło o kontaktach z fanami
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.