Depresja, alkoholizm, myśli samobójcze. Wykłada kawę na ławę
Kit Harington zdobył potężną popularność dzięki "Grze o tron", gdzie zarabiał pół miliona za jeden odcinek i znalazł miłość życia. Aktor odważnie przyznaje, że w sekrecie przeżywał traumatyczne chwile.
Kit Harington wcielał się w postać Jona Snow w "Grze o tron" przez prawie 10 lat. Za jeden odcinek zgarniał fortunę. Rosła suma na koncie, a także jego popularność. Finałowy odcinek serialu oglądało na świecie ponad 19 mln osób. To był fenomen, który zagwarantował Haringtonowi potężną popularność. Ze sławą przyszła też presja i problemy ze zdrowiem psychicznym. Aktor jeszcze przed zakończeniem zdjęć do serialu zameldował się w ośrodku, w którym musiał przejść odwyk.
Dziś Harington jest już po terapii, poślubił partnerkę z serialu - Rose Leslie, mają synka. Zebrał w sobie odwagę, by otwarcie mówić o traumie, której doświadczył. W nowym wywiadzie przyznaje, że był w bardzo mrocznym miejscu.
Zobacz: Magdalena Różczka o seksizmie w branży filmowej
Harington udzielił wywiadu dla "The Times". Dziennikarka przyznaje, że pierwsza rozmowa z aktorem była początkowo męczarnią, bo uczestniczyli w niej wszyscy agenci i PR-owcy Haringtona, którzy dawali mu szczegółowe instrukcje dotyczące tego, co może mówić o odwyku, a czego nie powinien.
Powiedział, że życie jest teraz dla niego wspaniałe i że bardzo cieszy się, że jest już trzeźwym człowiekiem. Znacznie więcej zdradził podczas drugiej rozmowy, której nikt się już nie przysłuchiwał. Zdobył się na szczerość...
- Przeszedłem przez naprawdę straszne doświadczenia - zaznaczył Kit. - To, co przydarzyło mi się od czasów "Gry...", a także to, co działo się w trakcie kręcenia serialu, to były naprawdę traumatyczne sprawy. I tak, w tle był alkohol - przyznaje.
Harington przyznał, że pogrążył się w alkoholizmie, bo trwał w przekonaniu, że jest złą osobą, że powinien się wszystkiego wstydzić i że z takiego życia nie ma ucieczki, że tak musi być i już. - W trzeźwieniu najważniejsze jest zrozumienie, że nie, tak nie musi być, że można się zmienić - mówi.
Podpytywany o to, jak mroczne były te doświadczenia, przyznał, że miał myśli samobójcze. - Tak, były momenty najgłębszej depresji, kiedy chciałem zrobić sobie wiele krzywdy - przyznaje i mówi, że dzieli się tym tylko dlatego, by pomóc innym osobom z problemami ze zdrowiem psychicznym, a nie dlatego, by tworzyć obraz cierpiętnika.
Harington, który wpisywany był na listy "najbardziej seksownych mężczyzn na świecie", skomentował też, jak krzywdzące są takie zestawienia. - To umniejsza zarówno kobietom, jak i mężczyznom. Ocenianie ze względu na wygląd jest krzywdzące. Ludzie mogą mówić, że to pomaga w pracy, dostaje się dzięki temu więcej propozycji, ale ja się z tym nigdy nie zgodzę - dodał.